Amerykański episkopat chciał pozbawić komunii katolickiego prezydenta Joe Bidena za jego poparcie polityczne dla legalnej aborcji, ale Watykan dał do zrozumienia, żeby się nie wygłupiać. W imię papieża, kard. Luis Ladaria, szef rzymskiej Kongregacji Doktryny Wiary, oświadczył, że takie posunięcie „stanie się raczej źródłem niezgody niż jedności w episkopacie, Kościele i Stanach Zjednoczonych”.
Chodzi o dokument, którego treść amerykański episkopat przegłosował w ubiegły piątek, deklarację doktrynalną na temat znaczenia komunii, centralnego sakramentu katolicyzmu. Watykan sugerował już wcześniej, żeby dać temu spokój, jednak biskupi uparli się przy tekście. Bp Donald Hying z Wisconsin opowiadał w czasie dyskusji przed głosowaniem o swoich rozmowach z wiernymi, którzy „nie rozumieli, dlaczego prezydent gorąco wyznający katolicyzm broni proaborcyjnego planu najbardziej radykalnego w naszej historii”. Deklaracja przeszła dzięki 168 głosom za, przeciw było tylko 55 duchownych.
Ale w 1998 r. papież Jan Paweł II wprowadził przepis kanoniczny, który mówi, że deklaracja doktrynalna episkopatu może wejść w życie jedynie po aprobacie Watykanu, nawet jeśli większość głosujących za wynosi ponad dwie trzecie lokalnych biskupów. Tekst który miał doprowadzić do pozbawiania proaborcyjnych polityków komunii, nie ma szans na takie zatwierdzenie.
Zdaniem amerykańskich komentatorów, wystąpienie episkopatu było raczej manifestem opozycji biskupów wobec papieża Franciszka, niż wobec Bidena, czy nawet aborcji. Jak wiadomo, znaczna część wysokich duchownych oskarża papieża o „lewactwo”, w związku z jego kościelną polityką, nie zawsze liczącą się ze zdaniem konserwatystów, którzy przeważają w amerykańskim episkopacie. Natomiast według badań sondażowych, 56 proc. katolików z USA uznaje prawo do aborcji.