1 listopada 2015 weszła w życie nowa ustawa o leczeniu niepłodności. Z jej powodu część klinik musiała dziś przerwać leczenie, co poważnie utrudni życie pacjentkom, które rozpoczęły już procedury zmierzające do zapłodnienia in vitro.

flickr.com/Tahe Fertilidad
flickr.com/Tahe Fertilidad

W nowej ustawie znalazł się zapis o tym, że kliniki powinny uzyskać od Ministerstwa Zdrowia specjalne certyfikaty „programu dostosowawczego”, potwierdzające zdolność do przeprowadzenia zabiegów zgodnie z nowym prawem. Ustawa mówi, że kliniki mogą ubiegać się o certyfikat dopiero począwszy od dnia dzisiejszego – czyli już po jej wejściu w życie. „Minister właściwy do spraw zdrowia, w terminie 2 miesięcy od dnia otrzymania programu, zatwierdza program albo odmawia jego zatwierdzenia w drodze decyzji administracyjnej” – możemy przeczytać w ustawie, od dawna wyczekiwanej przez pacjentki. To ewidentny błąd legislacyjny.

Aby uzyskać potrzebne zaświadczenie, należy zebrać obszerną dokumentację. Przez czas jej zbierania – a także podczas oczekiwania na decyzję ministra – klinikom nie wolno przeprowadzać badań ani zabiegów zapłodnienia pozaustrojowego: bez certyfikatu działania te są nielegalne. Pacjentki klinik in vitro, których proces leczenia był już w toku, również muszą czekać. Lekarze są oburzeni, że posłowie zafundowali im legislacyjny bubel, tak bardzo utrudniający życie parom walczącym z niepłodnością.

Ministerstwo broni się, że urzędnicy od września przeprowadzali konsultacje i na nowe przepisy można było się poskarżyć, jeszcze zanim weszły w życie. Te kliniki, które korzystają z rządowego programu dofinansowania in vitro, nie miały problemu z przygotowaniem programu niezbędnego, by dostać certyfikat. Właściciele innych klinik odpowiadają, iż ministerstwo nie zadbało o solidną, szeroko dostępną informację, zapewniając ją wyłącznie wybranym ośrodkom, które w ramach rządowego programu promuje. Tymczasem „program przygotowawczy”, który klinika musi przygotować do zatwierdzenia, aby uzyskać certyfikat – to dokument liczący ok. 500 stron.

Nie jest to jedyny defekt ustawy, którą PO przepchnęła przez Sejm rzutem na taśmę z nadzieją na przypodobanie się postępowym  wyborcom. Wątpliwości dotyczą też jej zgodności z konstytucją. Rzecznik Praw Obywatelskich Adam Bodnar zaskarżył ustawę do Trybunału Konstytucyjnego, stwierdzając, iż dyskryminuje ona samotne kobiety – zabiegi dostępne są jedynie dla małżeństw i par „pozostających we wspólnym pożyciu”.

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Koalicji Lewicy może grozić rozpad. Jest kłótnia o „jedynkę” do PE

W cieniu politycznej burzy, koalicja Lewicy staje w obliczu niepewnej przyszłości. Wzrasta…