W ciągu ostatnich dwóch dni spędziłem sporo czasu pod Kancelarią Prezesa Rady Ministrów, gdzie trwa protest przeciwko kolejnym naruszeniom przez rząd porządku konstytucyjnego, organizowany przez Partię Razem. Jest to również okazja do bezpośredniego poznania ludzi zaangażowanych w Komitet Obrony Demokracji, który ku zgorszeniu swojego lidera Mateusza Kijowskiego, utracił właśnie monopol na uliczną krytykę poczynań rządu Beaty Szydło.
„Kodowcy” i „Razemowcy” stoją pod Kancelarią obok siebie. Niby jest to jeden protest, ale szybko można dostrzec, że kontrast pomiędzy obiema grupami jest bardzo wyraźny, a jedynym spoiwem jest kontestacja poczynań rządzącej ekipy. Różnica ta rysuje się zarówno na poziomie wyznawanych ideologii czy metod komunikacji politycznej, ale również atmosfery w obu obozach, relacji pomiędzy członkami, sposobu ubierania się i co chyba najbardziej rzuca się w oczy – przekroju wiekowego uczestników. Biorąc pod uwagę fakt, że PiS w listopadowych wyborach uzyskał wysokie poparcie wśród najmłodszych obywateli, można by rzec, że w 2016 roku w Polsce mamy do czynienia z buntem rodziców i dziadków przeciwko swoim dzieciom, takim naszym odwróconym Majem 1968 we Francji.
Przy namiocie KOD koczują głównie osoby po 40 roku życia, dla których, w większości, jest to pierwsza aktywność na rzecz sprawy politycznej od czasów zwalczania komuny w latach osiemdziesiątych. Sznyt konspiracyjny z tamtego okresu unaocznia się co rusz. „Kodersi” dodają sobie otuchy pokazując palcami solidarnościowy znak „V” wspominaj strajki i demonstracje przeciwko Jaruzelskiemu, a niektórzy, podobno spotykają się znów w blokowych piwnicach aby tam rozmawiać o wrogu i śpiewać pieśni Jacka Kaczmarskiego. Największy ruch społeczny, który wyprowadza na ulicę kilkaset tysięcy osób nie potrafi wykształcić swojego etosu, a jedynie przeprowadza rekonstrukcję historyczną „swoich młodych lat” .
Od upadku PRL minęło już prawie 27 lat. Tymczasem podczas protestów na ulicach polskich miast zawołaniem jednoczącym tłumy w obrębie wspólnie przeżywanych emocji jest wciąż kultowe „precz z komuną”. Rozmawiając z członkami i sympatykami KOD próbowałem się dowiedzieć jak charakteryzują obecną władzę. Najczęściej pojawiającą się odpowiedzią było „to jest komunizm proszę pana”. KODowi brakuje więc nie tylko własnej kultury protestu, ale również narzędzi analizy politycznej na podstawowym poziomie.
Najsmutniejszą obserwacją ostatnich dni jest jednak stosunek ludzi identyfikująych się z Komitetem Obrony Demokracji do samej demokracji i konstytucyjnego katalogu praw. W czasie piątkowego wiecu, jeden z kodowskich wodzirejów w niezwykle protekcjonalnym tonie wypowiadał się o stojących obok ludzi z flagami Razem jako o „zbuntowanej młodzieży, która – dosłowny cytat – „myśli, że kapitalizm jest zły i trzeba go obalić i wierzy w Kodeks Pracy”. Kobieta z którą dyskutowałem na ten temat praw lokatorskich przekonywała mnie natomiast, że teraz nie powinniśmy się na takich sprawach skupiać, bo przecież Trybunał Konstytucyjny jest zagrożony. Dzień wcześniej „obrońcy demokracji” gwizdali i buczeli, kiedy ktoś z Razem napomknął o ustawie zasadniczej jako gwarancie praw pracowniczych
Nasuwa się więc kilka pytań. Czy KOD broni tylko tych zapisów Konstytucji, które są słuszne z punktu widzenia jego liberalnych gwiazdorów? Czy praworządność według jego członków ogranicza się do niezależności od PiS organów państwa i instytucji publicznych? Czy za produktem, który deklaratywnie stawia sobie za cel obronę praw podstawowych nie idzie iście pisowska idea inkwizycji, tym razem skierowanej zarówno przeciwko praktykom politycznym partii Kaczyńskiego ale również przeciwko „socjalistycznym” przecież prawom takim jak Kodeks Pracy, swoboda działalności związkowej czy ustawa o ochronie lokatorów?
[crp]