Site icon Portal informacyjny STRAJK

Przyjaźni polsko-ukraińskiej ciąg dalszy: wandalizm w polskim konsulacie

Kolejny akt „odwiecznej polsko-ukraińskiej przyjaźni” miał miejsce w nocy we Lwowie. Kamery monitoringu miejskiego nagrały dwóch osobników piszących sprayem na ogrodzeniu „Nasza ziemia”.

Granica polsko-ukraińska / fot. Wikimedia Commons

Polska dyplomacja zdaje się bagatelizować incydent. – Na parkanie przy konsulacie namalowano napis „Nasza ziemia”. Zdaje się, że napis jest niedokończony, bo nie wiadomo do końca, o co tu chodzi – powiedział polski ambasador w Kijowie Jan Piekło, chociaż przekaz dwóch słów faktycznie napisanych na ogrodzeniu nie wydaje się szczególnie skomplikowany. O tym, że anonimowi ukraińscy patrioci nie żywią specjalnie przyjaznych uczuć względem Polski, świadczy również fakt, że oprócz tekstu na parkanie zostawili jeszcze plamy z czerwonej farby na samym budynku placówki. Następnie uciekli.

Oczywiście ukraiński MSZ potępił akt wandalizmu, a gubernator obwodu lwowskiego Ołeh Syniutka zadzwonił z ubolewaniem do konsula generalnego we Lwowie Wiesława Mazura, obiecując, że pomoże znaleźć wandali i usunąć ich „dzieło”. Szkoda, że przy okazji nie miał dobrych wiadomości a propos odnalezienia sprawców zniszczenia pomnika w Hucie Pieniackiej, wysadzonego w powietrze w ubiegłym miesiącu. Monument upamiętniający wymordowanie 850 Polaków przez Ukraińców w służbie nazistowskich Niemiec oraz lokalny oddział UPA był solą w oku miejscowych organizacji nacjonalistycznych, które nie raz zakłócały polskie uroczystości ku czci zabitych. Mimo to ukraińskie władze, gdy tylko pojawiły się informacje o zrujnowaniu pomnika, błyskawicznie oskarżyły o ten czyn „prowokatorów”.

Bardzo szybko za „prowokatorów” kijowski MSZ uznał również ludzi spod lwowskiego konsulatu, a polska dyplomacja zdaje się bez wahania popierać takie stanowisko. – Te incydenty są tak samo antypolskie, jak i antyukraińskie i władze ukraińskie mają tego świadomość – skomentował Jan Piekło. – Sprawcom chodzi o to, by się one [stosunki polsko-ukraińskie – przyp. AR] popsuły; chcą doprowadzić do sytuacji, w której Polacy i Ukraińcy będą się o to nawzajem obwiniać – dodał.

Zapewne również w ramach podtrzymywania znakomitych stosunków z Warszawą szef ukraińskiego IPN Wołodymyr Wjatrowycz stwierdził dziś, że jego kraj nie wyrzeknie się pamięci o UPA. Kierowana przez niego instytucja szykuje w tym roku wielką kampanię upowszechniania wiedzy o formacji, która jest odpowiedzialna za masowe rzezie Polaków na Wołyniu i w Galicji Wschodniej, ale w ocenie ukraińskich władz winna być w pamięci zbiorowej jako bohaterowie walki o niepodległość, bez których nie byłoby utworzonej w 1991 r. Ukrainy. Będą wystawy, konferencje, pokazy filmów, a Wjatrowycz zasugerował, że opinia polskich polityków i historyków o UPA nie będzie mieć dla Kijowa większego znaczenia.

Exit mobile version