W Katowicach młodzi „patrioci” symbolicznie powiesili na szubienicach twarze nielubianych eurodeputowanych – organy ścigania doszły do wniosku, że to tylko, a jakże, wyrażanie swojego zdania. Konsekwencji swoich słów nie poniesie szefowa dolnośląskiego ONR, wznosząca nienawistne okrzyki na „patriotycznej” manifestacji. Nie będzie kary za swastykę spaloną w Limanowej w Noc Kupały, a Piotr Rybak, żeby trafić do zakładu karnego, musiał naprawdę bardzo się postarać. Poseł Janusz Szewczak zachęcał, by wczytywać się w transparenty na stadionie Legii, takie jak „KOD, Nowoczesna, Gazeta Wyborcza i inne ladacznice, dla was nie będzie gwizdów, będą szubienice”. Nie wczytywała się w nie policja, bo po co, to też mieści się w granicach publicznej debaty.
Te przykłady wyliczał dziś w Sejmie Adam Szłapka z Nowoczesnej, odpowiadając na oparte na nieśmiertelnej logice „łapaj złodzieja”, a przy okazji mijające się z historycznymi faktami wystąpienie ministra spraw wewnętrznych. Pewnie miał ich jeszcze trochę. Zanim jednak miał szansę je przytoczyć, Beata Mazurek z PiS, debiutując w roli prowadzącej obrady, wyłączyła mu mikrofon. Z taką samą finezją, z jaką w czerwcu ubiegłego roku, po tym, gdy hołubieni przez prawicę wszechpolacy napadli na demonstranta z KOD-u, oznajmiła, że oczywiście taka sytuacja nie powinna mieć miejsca, ale ona narodowców rozumie.
Kontynuujmy zatem za posła opozycji: napady na przypadkowo napotkanych ludzi, których wygląd (tak, wystarczy wygląd) nie spodobał się „prawdziwym Polakom”, stały się zjawiskiem przerażająco regularnym. Dotyczą już nie tylko muzułmanów (i wyglądających na muzułmanów), ale i Ukraińców czy po prostu „lewaków”. W lutym ubiegłego roku marsz miłośników „wyklętych” po raz drugi przemaszerował przez centrum Hajnówki, depcząc pamięć i uczucia miejscowej prawosławnej ludności, zapewne za kilka tygodni odbędzie się następna edycja i sądząc po najnowszych publikacjach IPN nie będzie już na niej tonowania przekazu, zastępowania „wielkiej Polski katolickiej” – „chrześcijańską” czy też wysuwania na pierwszy plan innych antykomunistycznych partyzantów niż „Bury”. A mniej niż tydzień temu młody działacz ONR dostał szansę, by przed sądem w Elblągu, gdzie jest świadkiem w sprawie o zniesławienie, opowiedzieć o ideologii swojej organizacji. Jednoznacznie stwierdził, że ma ona „radykalne poglądy w sprawie demokracji” – chce ją zdemontować i zastąpić ustrojem, gdzie o państwie będą decydować „zasłużeni dla narodu”. I tylko oni.
Narastający poziom skrajnie nacjonalistycznej agresji jest problemem, nawet gdyby się z ministrem zgodzić w kwestii tego, że „trzeba być naprawdę skończonym idiotą, żeby przebierać się w mundur SS i jeść w lesie tort ze swastyką z wafelków”. Nawet gdyby nie znaleźli się neonaziści, którzy czuli potrzebę uczczenia w ten sposób rocznicy urodzin swojego idola, coraz bardziej ordynarne i brutalne „wyczyny” nacjonalistów dawno zasłużyły na reakcję. Nawet gdyby chłopcy i dziewczęta pokrzykujący o „Polsce dla Polaków” zatrzymali się na poziomie tegoż hasła rozumianego literalnie, a nie sięgnęli – jak sięgał także przedwojenny ONR, a bardziej współcześnie poseł zapraszający do Polski ludzi z Forza Nuova – po brunatne fascynacje zza granicy, demokratyczne państwo dawno powinno było się taką retoryką i inspirowanymi nią czynami zainteresować.
A skoro już o czynach mowa – gdzie są podobne przykłady aktów wandalizmu i agresji po stronie socjalistycznej lewicy, którą okrzyknęliście przeciwwagą dla neonazistów? Wypadałoby jakieś przytoczyć, skoro już poszliście po linii najmniejszego oporu i reakcję na reportaż TVN opieracie głównie na odbijaniu piłeczki. Gdzie polscy lewacy wygrażali śmiercią wrogom swojej opcji politycznej, wieszali na szubienicach fotografie znienawidzonych ludzi, zabierali konkurentom transparenty, by potem chwalić się ich zniszczeniem w mediach społecznościowych? Gdzie to zwolennicy równości, wolności, tolerancji, socjalizmu rzucili się na kogoś, kto w ich mniemaniu „wyglądał jak prawicowiec”? I nie, nie wykręcajcie się sprawcami zniszczeń w biurach posłów PiS czy niektórymi bardziej inwazyjnymi akcjami Obywateli RP (chociaż robienie z nich niemalże terrorystów to również gruba przesada). Zwolennicy liberalnej opozycji to nie są lewicowcy ani tym bardziej „propagatorzy komunizmu”. Oni „precz z komuną” krzyczą równie chętnie i z równym przekonaniem jak wy.
To są konkrety, tak samo namacalne jak obrazy, które pokazał TVN. Lewica nie może pozwolić się zepchnąć znowu na pozycje kurczowej obrony, bo to nie aktywiści spod czerwonego sztandaru stanowią w Polsce zagrożenie dla nieodpowiednio wyglądających. Przypominaniem tych prostych faktów należy reagować na wszystkie wypady w stylu dzisiejszego wystąpienia Brudzińskiego. Bo fakty po prostu takie są.