Czterech samozwańczych strażników porządku publicznego w niemieckim Arnsdorf pobiło irackiego uchodźcę i przywiązało go do drzewa. Dziś sąd uznał, że w sumie nie stało się nic takiego i puścił ich wolno.
Bulwersujący incydent miał miejsce w czerwcu ubiegłego roku. Obywatel Iraku, który uzyskał w Niemczech azyl i leczył się psychiatrycznie, przyszedł do supermarketu Netto poskarżyć się na zakupioną tam kartę do telefonu. Utrzymywał, że sprzedano mu uszkodzoną i zdawał się nie rozumieć tłumaczeń, że w rzeczywistości wykorzystał już pakiet minut i musi ją doładować. Trudno było się z nim dogadać, gdyż słabo znał język niemiecki, w pewnym momencie chwycił butelkę wina. Ochroniarze zablokowali wyjście ze sklepu, na miejsce wezwano policję.
Zanim jednak pojawili się mundurowi, do akcji wkroczyło czterech członków miejscowej samozwańczej grupy „pilnującej porządku”. Irakijczyk został wyciągnięty ze sklepy przy akompaniamencie wyzwisk, kilkakrotnie uderzony, a wreszcie przywiązany do drzewa. W takim stanie znalazła go policja.
Sprawa trafiła do prokuratury, a potem do sądu. Chociaż cały incydent nagrał się na sklepowe kamery, dochodzenie trwało ponad rok. Ekspresowo natomiast zakończyła się sama sprawa w sądzie – w poniedziałek sędziowie uznali, że nic złego się nie stało i uniewinnili wszystkich oskarżonych. Taką decyzję z entuzjazmem przyjęli ich zwolennicy pikietujący pod budynkiem sądu. Aprobatę dla bicia ludzi i przywiązywania ich do drzewa wyraził również Thomas Israel z lokalnych struktur chadeków. – Decyzja sędziego pokazuje, że obywatele nadal mogą wykazywać się moralną odwagą, nie bojąc się, że z tego powodu trafią przed sąd – powiedział „Deutsche Welle”. W prawicowym niemieckojęzycznym internecie trwa entuzjastyczna kampania pod hasłem „Odwaga cywilna to nie przestępstwo!”.
Über einhundert Prozessbeobachter und zahlreiche Medienvertreter: Nun wurde das #Arnsdorf-Verfahren eingestellt. https://t.co/N2l1wkhdNv pic.twitter.com/q7zBdh9xmd
— einprozent.de (@ein_prozent) 24 kwietnia 2017
Na poczynienie dość oczywistego spostrzeżenia, że uchodźcą, nawet jeśli był zdenerwowany i trudno było się z nim dogadać, powinna zająć się policja, zdobył się jedynie szef Zielonych w Saksonii Jürgen Kasek. Stwierdził on, że przemoc ze strony czterech „strażników” była zupełnie niepotrzebna. – To niebezpieczny sygnał w stronę takich grupy w całym kraju. Teraz poczują one, że mogą według własnego mniemania „wymierzać sprawiedliwość” – powiedział.
Poszkodowany w sprawie Irakijczyk nie miał możliwości wypowiedzieć się przed sądem. Już nie żyje. Zamarzł w styczniu tego roku.