Homo sapiens uważa, że jest übergatunkiem. I bardzo lubi pouczać o wyższości swojego gatunku innych przedstawicieli homo sapiens. Zwłaszcza tych, którzy świetnie odnajdują się w towarzystwie na przykład osobników z rodziny felinae albo caninae. Usłużny homo sapiens czuje się wówczas w obowiązku przypomnieć, że nie jest to do końca społecznie akceptowane, bo w istocie tylko jednostki wypaczone mogą czerpać z więzi ze zwierzętami radość tak samo wielką, jak z relacji międzyludzkich.
Grad nienawistnych komentarzy spadł na dziennikarkę Karolinę Korwin-Piotrowską, która opublikowała na Instagramie zdjęcia swojego psa, pałaszującego mięsny tort, który miał być prezentem urodzinowym na 4. urodziny zwierzaka. Objawił się wówczas z całą mocą seksizm, bazujący na stereotypie samotnej, niespełnionej kobiety, która nie mogąc zrealizować się jako żona i matka, bierze pod opiekę zwierzęta. Człowiek w swojej nieskończonej próżności zakłada, że relacje z innymi gatunkami to coś podrzędnego i coś zamiast. Zakłada też, że każda kobieta pragnie wejść w rolę strażniczki domowego ogniska. Stąd tak łatwo o etykietkę świrniętej psiary, crazy cat lady, nawiedzonej ekolożki, Violetty Villas 2. Którą, nota bene, od jej szaleństwa uratować może tylko porządna dawka seksu lub macierzyństwo – PRAWDZIWE powołanie kobiety. Wszystko inne jest zawsze kompensacją. Jeśli twój pies zje nadprogramowy smakołyk, a ciebie to cieszy – czytasz setki wyzwisk i dowiadujesz się, że jesteś niepełnowartościowa. Że robisz źle. Bo umniejszasz wagę innych homo sapiensów w twoim życiu. Bo nie zachowujesz należytych proporcji.
Pies przy nodze, kot na kolanach mężczyzny – to „słodki”, „rozczulający” widok. Bo on jest jednostką kompletną. Czułość wobec zwierzęcia to akt łaskawości cezara. Kobiecie mówi się: „uważaj, to już trzeci kot”. W wolnym tłumaczeniu: hej, jesteś wadliwym egzemplarzem. Hej, zdziwaczejesz. Zaczniesz chodzić na czterech łapach i śmierdzieć karmą. I już żaden cię nie zechce. A nawet jak zechciał, to coś wam się chyba nie układa. Komentujący w tym duchu nie mają skrupułów, by poradzić kobiecie: „Hej, to tylko zwierzę, lepiej zrób sobie dziecko” i uważają, że tą wypowiedzią wznoszą się na szczyt humanizmu. I choć dotarły do mnie pojedyncze głosy mężczyzn, pokrzywdzonych przez podobne etykietki (niedostosowany społecznie, nikogo sobie nie znajdziesz), to nadal uważam, że stereotyp „starego kawalera z kotem” nie jest aż tak powszechny.
Często pada również argument: „masz psa zamiast mieć dzieci, bo idziesz na łatwiznę”. Nie. Mam psa bo to cudowna sprawa. Tylko ci, którzy nie doświadczyli piękna relacji ze zwierzęciem, będą zdolni w absurdalny sposób porównywać ją na przykład do stosunków rodzinnych. Przecież już starożytni dzielili miłość na „agape”, „eros” i „philos” – nie umniejszając żadnej z nich.
Ludzie uwielbiają zaglądać bliźnim w okna, a w szczególności do sypialni. Pilnować ich diety, praktyk religijnych, jakości wypróżnień i częstotliwości współżycia. Oceniają, od ilu dzieci i od ilu zwierząt zaczyna się tak zwana przesada i czy pies powinien spać z nami w łóżku. Wszystko dla naszego dobra. Bo jak człowiek przestanie na chwilę być w centrum wszechświata, to wydarzy się tragedia, a cywilizacja zboczy z raz obranej ścieżki i zginie.