Chińska epidemia koronawirusa Covid-19 od wielu tygodni ekscytująca popularne media doprowadza niektórych do rozpaczy: w Indiach 50-letni mężczyzna, ojciec trojga dzieci, popełnił samobójstwo będąc pewnym, że się zaraził. Chciał w ten sposób uchronić rodzinę przed chorobą. Rosnąca psychoza prowadzi już nie tylko do chorego rasizmu wobec Azjatów, czy nieracjonalnych stadno-panicznych zachowań, ale i śmierci.
Wiadomości o chorobie układu oddechowego, którą powoduje koronawirus, tak zaniepokoiły mieszkańca Chittaurgarh na południu Indii, że poszedł do szpitala zrobić sobie badania. Zabił się niedługo po ich odebraniu, bo wystraszył się, gdy się okazało, że ma drobne zakażenie układu moczowego, nie mające zresztą nic wspólnego ze słynnym wirusem. Poza tym, był całkowicie zdrowy, jeśli nie liczyć panicznego zachowania: przed śmiercią zabronił rodzinie zbliżać się do siebie, a w obcych nawet rzucał kamieniami, by nie podchodzili zbyt blisko.
Syn samobójcy wezwał rząd do przeprowadzenia kampanii informacyjnej, która mogłaby rozproszyć szerzącą sie ignorancję i zaoszczędzić krajowi i rodzinom podobnych wypadków. W całych 1,3-miliardowych Indiach stwierdzono trzy przypadki zarażenia, u studentów, którzy wrócili z chińskiego Wuhan, epicentrum epidemii. Wszyscy wyzdrowieli. Poza Chinami umarły tylko dwie osoby, Chińczyk, który pojechał na Filipiny i 80-letnia Japonka. Ogółem, od listopada, z powodu choroby umarło już niestety ponad 1300 osób, lecz w stosunku do innych przyczyn śmierci w tym okresie to bardzo mało.
Statystycznie znaczy to, że ponad 98 proc. zarażonych koronawirusem nie umiera i stosunkowo szybko wraca do zdrowia. Oczywiście statystyki wahają się w zależności od różnych ośrodków badawczych: śmiertelność choroby utrzymuje się jednak stale w widełkach 1,4 proc. do 2,2 proc., czyli jest niewielka. Umierają osoby starsze, osłabione – wirus prawie nie ima się dzieci i młodzieży.
Oczywiście, gdyby miało zachorować „dwie trzecie świata”, jak przewidują najczarniejsze medialne scenariusze, liczba zmarłych byłaby wysoka, lecz nie należy tych typowo „końcoświatowych” zapowiedzi brać zbyt serio. To tylko marginalne hipotezy, nagłaśniane w celach lepszej sprzedaży mediów.