Zawartość żołądka, odchody, zdewastowany pokój. Chyba nikt z nas nie chciałby zastać takiego widoku po wizycie gości. Niestety, dokładnie taką niespodziankę zostawiła w październiku swoim niemieckim gospodarzom delegacja samorządowców ze Strzegomia. Teraz nadszedł czas na kolejny akt tej tragikomedii. Radni uważają, że Niemcy postąpili wobec niech nie fair, co sprawiło, że doświadczyli fali nienawiści.
Radny Asygner uważa się natomiast za ofiarę. – Dziękuję tym wszystkim, którzy w tym trudnym dla mnie okresie tego hejtu niosącego się od Bałtyku po Tatry byli przy mnie – mówił Roman Asynger. – To nie było łatwe w życiu. Ogarniała mnie wściekłość na te insynuacje i podłe rzeczy w stosunku do mnie – powiedział cytowany przez wrocławską „Wyborczą”.
Samorządowiec ze Strzegomia ma również żal do strony niemieckiej. Uważa, że burmistrz Torgau w „niewybrednym sposób określiła zachowanie polskiej delegacji”. Utrzymuje, że do żadnej dewastacji nie doszło.
Głos zabrał również zastępca burmistrza Wiesław Witkowski, który zasugerował, że wymiociny na łóżku to jeszcze nie powód, by wystawiać opiewający na 1500 euro rachunek za wyrządzone szkody. – Widziałem fakturę i nie ma tam żadnych zniszczonych mebli – mówił. – Hotel poszedł po najmniejszej linii oporu i kupił nowe materace, pościel i wyczyścił wykładzinę – żalił się wiceburmistrz.
Miasto Torgau wypowiedziało umowę partnerską ze Strzegomiem. Strona polska uważa jednak, że współpraca nadal trwa, bo jej zerwanie musi zostać zatwierdzone również przez Strzegom.