Radny gminy Bliżyn w powiecie skarżyskim, członek PiS, Jarosław Bednarz, został „nakryty” na zastawianiu pułapki na jastrzębie. Policja znalazła też na jego posesji wnyki na zwierzęta oraz prawdopodobnie nielegalną amunicję. Radnemu grozi wykluczenie z partii.
Policja prowadzi postępowanie pod kątem kłusownictwa. Wszystko wydało się po tym, jak straż łowiecka namierzyła zastawioną przez radnego pułapkę z żywą przynętą – kosz do łapania drapieżnych ptaków z gołębiem w środku. Ślady na śniegu doprowadziły patrol do posesji Bednarza. Radny przyznał, że to jego pułapka (nie okazał się tutaj mistrzem zacierania śladów), ale upierał się, że miała służyć łapaniu bezdomnych kotów.
Straż mu nie uwierzyła, wezwała policję. Mężczyzna został przesłuchany i zwolniony. Kiedy sprawą zainteresowały się lokalne media, przestał się wypierać, za to w ogóle odmówił komentarza. Teraz prawdopodobnie poniesie konsekwencje za kłusownictwo od swoich partyjnych przełożonych.
– Formalnie powinniśmy czekać z decyzją, aż zapadnie wyrok w tej sprawie. Inna kwestia, że rozmawiałem z radnym Bednarzem. On nie ucieka od odpowiedzialności i bardzo możliwe, że tak jak się już zdarzało w przeszłości, poproszony o zawieszenie lub wystąpienie z partii, zrobi to wcześniej – powiedział w rozmowie z „GW” Andrzej Bętkowski, wicewojewoda świętokrzyski i szef lokalnych struktur PiS.
Jednak zdaje się, że sprawa może mieć drugie dno. „Nie ma możliwości, żeby nikt o tym nie wiedział. Ta pułapka była zlokalizowana na skraju wsi. Do tego raczej radny z racji swej funkcji był znany w środowisku” – piszą na swoim profilu na Facebooku aktywiści z „Nie podaję ręki myśliwym – społecznej kampanii informacyjnej”. – „Ciekawe, co na to myśliwi? Radny korzystał z wnyków. Czy wiedzieli, co wyczynia? Tak przecież zarzekają walkę z kłusownictwem i robią pokazówki z zdejmowanymi wnykami, ale w przypadku znajomych i kolegów po lufie jest dziwna zmowa milczenia. Zresztą nie zdziwiłoby mnie, gdyby radny należał do jakiegoś koła łowieckiego. Najbardziej intrygująca jest pułapka na jastrzębie. Niech nie zmylą nas gadki o łapanych kotach. Tajemnicą poliszynela jest masowe kłusownictwo na jastrzębiach na wsiach, głównie przez hodowców gołębi. A myśliwi krzyczący o walce z kłusownictwem olewają przypadki, gdy dotyczy tzw. „szkodników łowieckich”. Wtedy kłusownik jest sojusznikiem w walce z szkodnikami łowieckich, a do takich zalicza się gatunki jastrzębi, które oskarżane są o pustoszenie łowisk, a w czasach PRL-u były wyjęte spod ochrony i bez litości tępione. Myśliwi utęskają do starych, dobrych czasów i chwalą hodowców za kłusownictwo”.