We wrześniu ubiegłego roku ochroniarze z radomskiego szpitala przyczynili się do śmierci bezdomnego, usłyszeli zarzuty prokuratorskie. Czy to ich czegoś nauczyło? Okazuje się, że niespecjalnie.
Skandaliczną sytuację opisała na podstawie relacji naocznego świadka, radomska „Gazeta Wyborcza”. W niedzielę 12 marca na SOR w szpitalu przy ul. Tochtermana przywieziony został bezdomny mężczyzna. Jak opowiedział „Gazecie” świadek zdarzenia, leżał na łóżku, nikogo nie zaczepiał. Mimo to zwrócił na siebie uwagę szpitalnego ochroniarza, który najpierw wyzwał go od skur…, a następnie, nadal klnąc, zrzucił go z łóżka i wepchnął w narożnik pomieszczenia między korytarzem a izbą przyjęć.
Radomski Szpital Specjalistyczny twierdzi, że żadne zrzucanie z łóżka ani wciskanie w róg pomieszczenia nie miało miejsca. Przyznaje jednak, że ochroniarz uderzył ręką bezdomnego. „Uzasadnieniem” takiego postępowania miałby być fakt, że człowiek ten był zaniedbany i pod wpływem alkoholu. Rzecznika szpitala podkreśliła jednak, że do firmy ochroniarskiej wystosowano pismo z prośbą o wyciągnięcie konsekwencji służbowych wobec pracownika i odsunięcie go z pracy w szpitalu. Radca prawny firmy ochroniarskiej poinformował już radomską „GW”, że mężczyzna w przedsiębiorstwie pracował już nie będzie, gdyż użycie siły fizycznej wobec bezdomnego było bezzasadne.
Przypomnijmy, że jesienią ubiegłego roku ochroniarze z tej samej firmy wywieźli z izby przyjęć Radomskiego Szpitala Specjalistycznego bezdomnego mężczyznę przywiezionego przez karetkę pogotowia. Utrzymują, że zrobili tak na jego prośbę. Pozostawiony na ulicy bezdomny nie przeżył, a ochroniarze usłyszeli zarzuty narażenia zdrowia i życia, czego skutkiem było nieumyślne spowodowanie śmierci.