„Podstawowa opieka zdrowotna, która powinna być filarem systemu ochrony zdrowia, w ponad połowie skontrolowanych przez NIK podmiotów nie była wystarczająco skuteczna w zakresie zachowania zdrowia, zapobiegania chorobom i ich wczesnego wykrywania.” – pisze Najwyższa Izba Kontroli w swoim raporcie i bezlitośnie punktuje lekarzy, ministerstwo i NFZ.
Izba analizuje sytuację w przychodniach w latach 2012-2014, kiedy ministrem zdrowia był Bartosz Arłukowicz.
Jako jedną z największych bolączek polskiej służby zdrowia NIK wskazuje brak dostępu do kompleksowej i skutecznej profilaktyki, zwłaszcza w zakresie chorób cywilizacyjnych, takich jak nadwaga, otyłość, nadciśnienie tętnicze czy nowotwory. Jak podkreśla Izba, wszystkie współczesne programy kształcenia przed- i podyplomowe dla lekarzy podkreślają ogromną rolę profilaktyki w służbie zdrowia – z danych wynika jednak, że polscy lekarze niewiele sobie z tego robią. W okresie 2012-2014 liczba świadczeń na rzecz profilaktyki chorób układu krążenia (które powodują obecnie najwięcej zgonów) spadła o 26 proc. – bada się zaledwie trzech na 100 kwalifikujących się do tego Polaków. O 23 proc. spadła liczba porad, związanych z leczeniem chorób wywoływanych przez palenie tytoniu, w tym nowotworów.
Izba przeanalizowała 639 kart historii zdrowia i choroby z poradni podstawowej opieki zdrowotnej i wynika z nich, że lekarze nie prowadzą albo nie dokumentują koniecznych działań o charakterze profilaktycznym; nie zbierają nawet danych, kluczowych z punktu widzenia zapobiegania chorobom cywilizacyjnym. W 2/3 z nich nie było słowa na temat podstawowych informacji m.in. na temat wzrostu i wagi pacjentów. Brak danych na temat zmian w tym zakresie może mieć – jak podkreśla NIK – fatalny wpływ na ocenę ogólnego stanu zdrowia i przebieg leczenia. Podobne patologie mają miejsce w dokumentach specjalistów – zaledwie 1/3 kardiologów gromadzi dane o wadze pacjentów i jej dynamice – tymczasem to właśnie nadwaga i otyłość są jednymi z najczęstszych przyczyn problemów z sercem. Zaledwie 7 proc. kobiet miała aktualne badania cytologiczne (konieczne do wczesnego wykrycia raka szyjki macicy), a 15 proc. mammografię. Co dziesiąta karta zawierała jakiekolwiek dane na temat stanu uzębienia pacjentów. Brak skutecznej i holistycznej profilaktyki po pierwsze wpływa negatywnie na stan zdrowia Polaków i Polek, a po drugie znacznie podnosi koszty leczenia.
Drugim poważnym problemem, na który wskazuje NIK, jest brak ciągłości opieki, wynikająca w dużej mierze z rozdrobnienia etatów – średnio lekarze specjaliści pracowali w przychodniach na 0,7 etatu. Zwykle wynika to z faktu, że jeden lekarz podejmuje jednocześnie pracy w różnych zakładach opieki zdrowotnej – od szpitala, przez przychodnię po prywatną praktykę. Skutkiem jest sytuacja, w której pacjenci nie są w stanie leczyć się ciągle u tej samej osoby – niemożliwe jest powstanie więzi zaufania pomiędzy leczącym a leczonym, nie ma ciągłości opieki i tym większym problemem stają się braki w dokumentacji medycznej.
Izba zwraca też uwagę na długie oczekiwanie na wizytę u specjalistów. W tzw. „pilnych” przypadkach większość przyjęć miała miejsce w dniu zgłoszenia, jednak zdarzało się, że wizyty takie były przekładane, w sporadycznych przypadkach nawet o 3 miesiące. Czas oczekiwania na wizytę u diabetologa czy kardiologa wahał się od 10 do 100 dni, zależnie od poradni. NIK stwierdziła też ogromną liczbę nieprawidłowości przy prowadzeniu dokumentacji kolejności przyjęć – brakowało w niej dat wizyt czy liczby osób oczekujących, co może wskazywać na korupcję czy nepotyzm.
W raporcie dostaje się też Ministerstwu Zdrowia, które nie wypełniało swoich obowiązków w zakresie zwiększania dostępności opieki specjalistycznej, w żaden sposób nie próbowało usprawniać pracy POZ i nie podejmowało współpracy z innymi resortami. Działania NFZ również uznano za nieskuteczne – próby przeniesienia opieki nad osobami przewlekle chorującymi na cukrzycę czy choroby układu krążenia ze specjalistów na POZ zakończyły się porażką.