Cyngiel apartheidu pozostanie w południowoafrykańskim więzieniu. Nadzieja Janusza Walusa na odzyskanie wolności, po zmianie szefa resortu sprawiedliwości okazała się płonna.
Janusz Waluś to jedna z najczarniejszych postaci w historii Republiki Południowej Afryki. 10 kwietnia 1993 roku na ulicy w Boksburgu koło Pretorii zastrzelił Chrisa Haniego, lidera miejscowej partii komunistycznej i jednego z głównych działaczy na rzecz zniesienia segregacji rasowej. Kula wystrzelona z rewolweru polskiego rasisty miała nie tylko pozbawić życia lidera południowoafrykańskich komunistów, osłabiając nadzieję na równość społeczną, ale również miała być sygnałem do zbrojnej agresji przeciwko czarnej społeczności, przeżywającej właśnie historyczny moment upodmiotowienia.
Zleceniodawca zabójstwa, lider Partii Konserwatywnej Clive Derby-Lewis liczył, że zabójstwo Haniego (i Mandeli), doprowadzi do zamieszek, które będą stanowić pretekst do wyprowadzenia wojska na ulicę i stłumienia demokratycznego ruchu. Wbrew temu, co próbuje nam teraz wmówić polska skrajna prawica, motywem jego zbrodni nie było powstrzymanie pochodu komunizmu, gdyż taki nie był żadną realną perspektywą w RPA początku lat 90. Waluś strzelał, bo chciał powrotu czasów, gdy biały znów mógł pomiatać czarnym.
Warto też pamiętać, że Afrykanerski Ruch Oporu był najbardziej radykalnym skrzydłem zwolenników apartheidu. Można ją porównać do grupy zagorzałych nazistów, broniących Kancelarii Rzeszy w ostatnich dniach kwietnia 1945 roku. Głównym filarem jej ideologii było przekonanie o biologicznej wyższości białej rasy i wynikającej z niej konieczności prawnego i ekonomicznego podporządkowania czarnych, nazywanych przez członków Afrikaner Weerstandsbeweging (AWB) „małpiszonami” bądź „podludźmi”.
O powrocie Walusia do Polski zrobiło się głośno w 2017 roku, kiedy południowoafrykański sąd zadecydował o jego zwolnieniu. Wiezień przeszedł wtedy wszystkie kursy niezbędne do zakończenia kary. Jego uwolnieniu sprzeciwił się jednak ówczesny minister sprawiedliwości RPA Michael Masutha. Walusiowi nie pomogło też odwołanie do Sądu Najwyższego. Sąd ten zobowiązał do podjęcia decyzji ministra sprawiedliwości, a ten ponownie zdecydował, że Polak nie wyjdzie na wolność. Kiedy w zeszłym roku zmienił się rząd, prawnik mordercy próbował przekonać wymiar sprawiedliwości, że poprzedni minister był stronniczy.