Równe szanse dla wszystkich w Wielkiej Brytanii to mit. Raport Komisji Równości i Praw Człowieka nie pozostawia złudzeń.
Komisja to jedna z brytyjskich quingos, czyli quasi-autonomicznych organizacji pozarządowych, nienależących do żadnej instytucji rządowej, ale prowadzących swoje prace na zlecenie ministrów, którzy też są odpowiedzialni za ich aktywność. Wczoraj komisja przedstawiła raport dotyczący rasizmu w kraju. Wyniki nie napawają optymizmem – etniczne i rasowe uprzedzenia mają się świetnie na brytyjskim rynku pracy i w wymiarze sprawiedliwości.
Komisja alarmuje, że od czasu zwycięstwa opcji „Leave” w ogólnokrajowym referendum lawinowo wzrosła liczba przestępstw z nienawiści, a aż 82 proc. z nich umotywowane było uprzedzeniami na tle rasowym. Ponadto według organizacji już od dawna młodzi ludzie wywodzący się z mniejszości etnicznych nie mieli w Wielkiej Brytanii tak trudnego startu w dorosłego życie. Nawet jeśli nie padną ofiarą ataku „brytyjskich patriotów”, mają o połowę większą niż pięć lat temu szansę na poważne problemy ze znalezieniem pierwszej pracy. Kiedy znajdą zatrudnienie – otrzymają średnio 23 proc. mniej, niż „stuprocentowi Brytyjczycy”. Jeśli natomiast popadną w konflikt z prawem, są statystycznie surowiej traktowani niż sprawcy analogicznych czynów, którzy należą do białej i anglojęzycznej większości.
Problem dotyczy nie tylko ludności czarnoskórej, chociaż na niej Komisja skupiała się szczególnie. Agresja i niechęć „prawdziwych Brytyjczyków” w równym stopniu dotyczy przedstawicieli innych mniejszości etnicznych, a zatem także potężnej liczebnie polskiej społeczności na wyspach. Również oni są w świetle raportu obywatelami drugiej kategorii. Niestety polskich odpowiednikom agresywnych brytyjskich „patriotów” niewiele daje to do myślenia…