Do tragedii doszło pod Krakowem. Dzień po tym, jak kobieta zgłosiła na policji fakt, że mąż się nad nią znęca, ten przyszedł do domu pijany, z równie nietrzeźwym kolegą i wspólnie skatowali ją niemal na śmierć.
Po raz kolejny okazuje się, że ofiary przemocy domowej nie mogą liczyć na pomoc organów ścigania i zapewnienie im bezpieczeństwa. Marta i Paweł W. są w trakcie rozwodu, mężczyzna od dawna bił żonę. W ciągu ostatnich trzech lat pięciokrotnie wzywała ona policję, rodzina miała założoną „Niebieską Kartę”. Paweł W. jest dobrze sytuowanym biznesmenem.
W nocy z piątku na sobotę W. razem z kolegą, Mariuszem K. odwiedzili najpierw brata ofiary. Szarpali go i bili, kiedy odeszli, ten zadzwonił do siostry, żeby ją ostrzec, telefonował do niej zresztą również sam W. Zanim W. i K. zdążyli dojechać na miejsce, kobieta zdążyła powiadomić policję, mówiąc, że grozi jej niebezpieczeństwo. Funkcjonariusze twierdzą, że przyjechali na miejsce w ciągu ośmiu minut – Marta W. była już wówczas skatowana. Jak twierdzi kobieta, sprawcy wyrywali jej włosy, bili i kopali po głowie i brzuchu, cięli nożem. Ma przerwany kręgosłup, grozi jej paraliż. Za ścianą spało dwoje ich dzieci – dwuletni syn i kilkumiesięczna córka. Marta W. jest pewna, że mąż i jego kolega próbowali ją zabić i że gdyby nie przyjazd policji, tak właśnie by się stało. Funkcjonariusze zatrzymali agresywnych, pijanych sprawców – obydwaj zostali umieszczeni w areszcie na okres trzech miesięcy, grozi im od roku do 10 lat więzienia.
Rocznie 150 kobiet jest mordowanych w swoich domach przez swoich partnerów, mężów i ojców. W ponad 90 proc. spraw o znęcanie się nad rodziną zapadają wyroki w zawieszeniu.