Po podpisaniu nowej umowy koalicyjnej PiS może przystąpić do prawdziwej rekonstrukcji rządu. Nie przyniesie ona polskim pracownikom nic dobrego: resort zajmujący się rynkiem pracy najprawdopodobniej trafi w ręce ultraliberała.
Co prawda po rekonstrukcji rządu koalicjanci PiS stracą po jednym ministerstwie, ale Jarosław Gowin, goszcząc 26 września w TVP Info, nie wyglądał na bardzo zmartwionego. Potwierdził, że właśnie jego Porozumieniu w odnowionym rządzie przypadnie obsadzenie superministerstwa rozwoju, pracy, budownictwa i turystyki. Zaznaczył dodatkowo, że będzie to resort „duży i poważny”, a z punktu widzenia gospodarki w dobie kryzysu – kluczowy.
Media już wcześniej spekulowały, że szefem takiego superministerstwa miałby zostać osobiście Gowin; polityk tego nie potwierdził, chociaż wydaje się najpoważniejszym kandydatem. Powstanie superministerstwa i odsunięcie Marleny Maląg od spraw pracy i polityki społecznej to pokłosie bardzo złych ocen, jakie zbierała ta minister. Niezależnie jednak od tego, czy lider Porozumienia miałby faktycznie pokierować resortem, czy też zadanie to objąłby ktoś z jego partii, jedno jest pewne: sprawy rynku pracy, praw pracowniczych, a także budownictwa znalazłyby się w rękach wyznawcy neoliberalnych, wolnorynkowych dogmatów. Dotychczasowa polityka rządu w walce z pandemicznym kryzysem zdecydowanie koncentrowała się na obronie firm, kosztem obniżania zarobków pracowników. Wszystko wskazuje na to, że nic się w tym względzie nie zmieni (chyba że na gorsze).
Adrianna Rozwadowska, dziennikarka specjalizująca się w sprawach rynku pracy zauważyła również, że powierzanie zagadnień związanych z rynkiem pracy i spraw z zakresu polityki społecznej dwóm różnym ministerstwom to rozwiązanie co najmniej wątpliwe.
– Nie słyszałam nigdy o niczym głupszym niż rozdzielanie pracy i polityki społecznej w dwóch tak odległych resortach – zwłaszcza, że u nas nawet w tym jednym nie potrafią powiązać jednego z drugim w sensowny sposób. Słyszałam za to o grupowaniu ministerstw w zespoły – dajmy na to praca, rodzina i zdrowie, albo gospodarka i środowisko – w krajach o sensownym, tzw. holistycznym podejściu.
U nas praca trafiłaby tym samym gdzieś pomiędzy transport ciężarowy a budownictwo mieszkaniowe – napisała na Facebooku.