]3,1 mld zł nadwyżki zanotował budżet państwa w marcu. Stan finansów publicznych jeszcze nigdy nie był tak dobry. Co więcej, prognozy mówią o możliwości pobicia kolejnych rekordów. W tym kontekście szczególnie żenująca wydaje się postawa rządu w sporze z opiekunami osób niepełnosprawnych, który jak dotąd nie usłyszeli wiążącej i konkretnej obietnicy ze strony oficjeli „dobrej zmiany”.
W porównaniu z analogicznym okresem roku poprzedniego, co warto zaznaczyć, również rekordowym, wpływy z podatku VAT wzrosły o ok. 27 proc. Tak wysokiego poziomu dochodów z tego tytułu budżet jeszcze nie rejestrował. Obecnie w centralnej kasie znajduje się aż 4,46 mln zł nadwyżki i co więcej – nadwyżka ta występuje od początku 2018 roku i wciąż wykazuje tendencję rosnącą. Ministerstwo finansów podaje, że zrealizowano już 25 proc. rocznego planu podatkowego. Resort zakomunikował też, że wydatki na obsługę długu Skarbu Państwa były niższe o ok. 0,5 mld zł (tj. 8,7 proc.) w stosunku do tego samego okresu w 2017 r. Wynika z tego, że kondycja finansów publicznych jest więcej niż dobra.
W tym samym czasie, od 18 kwietnia w Sejmie RP trwa protest opiekunów osób niepełnosprawnych, który żądają tego, co powinno został załatwione już wiele lat temu – zagwarantowania im świadczeń umożliwiających życie na normalnym poziomie. Chodzi wprowadzenie dodatku rehabilitacyjnego dla osób niepełnosprawnych w stopniu znacznym, niezdolnych do samodzielnej egzystencji po ukończeniu 18 lat w kwocie 500 zł miesięcznie, bez kryterium dochodowego oraz zrównanie kwoty renty socjalnej z najniższą rentą ZUS, czyli podniesienia jej do wysokości 1030 zł – z tytułu całkowitej niezdolności do pracy. Ile kosztowałaby budżet państwa realizacja tych obietnic? Istnieje kilka ekspertyz, jednak żadna z nich nie dopuszcza kwoty wyższej niż miliard złotych rocznie. A więc mniej niż 25 proc. nadwyżki budżetowej osiągniętej w marcu.
Premier Mateusz Morawiecki nie tylko nie był dotychczas w stanie zagwarantować realizacji żądać opiekunów, ale sugeruje, że będzie do tego konieczne wprowadzenie dodatkowego podatku. Daniną solidarnościową byliby obciążeni obywatele z największymi dochodami. Najbogatsi płaciliby od 13 tys. do 113 tys. zł rocznie. Taki podatek stanowiłby dla rządu alibi dla niepodnoszenia progu podatku dochodowego. Oczywistym jest więc, że interes bogatych nie zostałby szczególnie boleśnie naruszony.
Tymczasem ośrodki neoliberalnej propagandy uważają, że nawet taka forma transferu społecznego – od bogatych do najbiedniejszych jest skandalem. – Fiskus i tak dokręca śrubę lepiej zarabiającym Polakom, m.in. przez zniesienie limitu składek na ZUS. Jeśli rząd chce wspomóc niepełnosprawnych, niech ograniczy inne programy społeczne – powiedział Aleksander Łaszek, główny ekonomista fundacji Forum Obywatelskiego Rozwoju.