W sądach, w których protestują pracownicy, resort sprawiedliwości chce zatrudniać na umowy zlecenia m.in. studentów.
Pismo w tej sprawie wysłał do dyrektorów sądów Artur Strumnik, dyrektor departamentu budżetu i efektywności finansowej Ministerstwa Sprawiedliwości. W piśmie zaleca się, by dokonać roszad personalnych w samych sądach, a jeżeli to nie pomoże, to należy zatrudniać osoby, który pracując na umowę-zlecenie mogłyby zastąpić protestujących. Chodzi m.in. o studentów wydziałów prawa w całej Polsce. Jak informują nasze źródła, studenci ostatnich lat wydziałów prawa otrzymują propozycję zaliczania praktyk poprzez pracę na wskazanych stanowiskach w sądach różnych szczebli. Praktyki byłyby oczywiście płatne.
W ten sposób resort próbuje przeciwstawić się fali protestów pracowników sądowych i poprzez łamistrajków złamać protestujących.
Jak wiadomo, w całej Polsce odbywa się protest pracowników sądów, którzy żądają godziwych wynagrodzeń. Próbują zmusić władze departamentu do ustępstw idąc na zwolnienia lekarskie. Ta forma walki o swoje prawa jest dotkliwa dla resortu, ponieważ w wielu miastach nie mogą się odbyć rozprawy, bo nie ma np. protokolantów. Poza studentami władze sądów otrzymały polecenia, by sprawdzić czy wśród odrzuconych wcześniej kandydatów aplikujących do pracy w sądzie nie można znaleźć ludzi, których można zatrudnić na stanowiskach, które na skutek protestu są nieobsadzone. Działania resortu Ziobry wskazują, jak dotkliwie uderzył trwający protest pracowników sądów, którzy są od lat podle wynagradzani. Problem polega na tym, że na części stanowisk trzeba przejść specjalistyczne szkolenie, by w sposób odpowiedzialny wypełniać swoje obowiązki. Resort sprawiedliwości jednak nie zwraca na to uwagi.