Kwota wolna od podatku w wysokości 24 tys. zł. Edukacja seksualna od przedszkola do matury, powszechna opieka geriatryczna. Podatki od spadków i darowizn dla milionerów. No i prawo do przerywania ciąży do 12 tygodnia. Jeśli ktoś sądzi, że pojawiła się na lewicy kolejna formacja i właśnie prezentuje swój program, to spotka go niespodzianka.
Powyższe propozycje wpisano podczas posiedzenia Rady Krajowej do programu… SLD. Przypomnę, że jest 2017 rok.
-Kwota wolna od podatku w wysokości 24 tys. złotych dla każdego obywatela, czyli w wysokości odpowiadającej kwocie rocznego minimalnego wynagrodzenia za pracę – tłumaczył wiceprzewodniczący SLD Wincenty Elsner.
I jeszcze zapowiedział walkę o podatek od „wielkich fortun”, czyli – „podatek od spadków i darowizn przekraczających 2 miliony zł w wysokości 2 proc., bez względu na pokrewieństwo ze spadkobiercą lub darczyńcą”. Jakby tego było mało, ogłosił, że Sojusz jest za wprowadzeniem liniowego podatku dochodowego od osób fizycznych, ale tylko dla przedsiębiorców, którzy zatrudniają pracowników.
– Dochody od osób fizycznych, które nie tworzą miejsc prac, a prowadzą jednoosobową działalność gospodarczą, powinny być opodatkowane tak samo, jak wszystkich innych obywateli – skądinąd słusznie tłumaczył Elsner.
Kolejny punk programu – wprowadzenie podatku od „spekulacyjnych transakcji finansowych (FTT)”.
– Z jednej strony przyniesie on dodatkowe wpływy do budżetu, a z drugiej może ograniczyć szkodliwy dla rynków obrót niektórymi instrumentami finansowymi – mówił Elsner, a SLD-owscy apologeci wolnego rynku przecierali oczy ze zdumienia.
Mało tego. SLD nie zapomniało i o swoim dotychczasowym elektoracie, uznając, że starzenie się społeczeństwa to jedno najważniejszych wyzwań stojących przed współczesnym państwem.
– SLD postuluje wprowadzenie powszechnej opieki geriatrycznej. W Polsce na jedną osobę starszą przypada najmniej lekarzy geriatrów i łóżek geriatrycznych w UE, tymczasem opieka tego rodzaju jest najbardziej skutecznym sposobem leczenia seniorów – stwierdziła wiceprzewodnicząca SLD Anna Mackiewicz.
Dlatego trzeba wprowadzić obowiązkowe ubezpieczenie pielęgnacyjne, na wzór ubezpieczenia społecznego i zdrowotnego, z którego finansowane byłyby usługi opiekuńcze w razie, gdy ubezpieczonego lub jego bliską osobę dotknie niesamodzielność. Mało tego. SLD chce też wprowadzenia do polskiego prawa pojęcia wdowiej emerytury. Jak wyjaśniała Mackiewicz, chodzi o możliwość otrzymania po zmarłej osobie, pozostającej we wspólnym pożyciu, 80 proc. jej emerytury lub zachowania emerytury własnej wraz z prawem do otrzymania 50 proc. świadczenia osoby zmarłej.
Pomyśleli też o prekariacie. Postulat wprowadzenia przysługującego każdej osobie wykonującej pracę, w tym osobom zatrudnionym na tzw. umowach śmieciowych oraz samozatrudnionym prawa do zrzeszania się w związkach zawodowych, to coś czego spodziewać można się było po wszystkich kanapach lewicowych, ale żeby tak myślało SLD? Ba, Sojusz chce też, żeby pracownik zatrudniony na umowach śmieciowych miał prawo do urlopu z zachowaniem wynagrodzenia!
– Przerywanie ciąży po 12 tygodniu ciąży, w przypadku zagrożenia życia lub zdrowia kobiety albo ciężkich wad płodu powinno być dopuszczone prawem – podkreśliła rzeczniczka prasowa Sojuszu Anna-Maria Żukowska. Za oczywistość uznaje postulat uzależnienia wyłącznie do decyzji kobiety, prawa do przerywania ciąży do 12 tygodnia. Państwo powinno też wprowadzić się refundację antykoncepcji od 15 roku życia.
– Należy wprowadzić edukację seksualną od przedszkola do matury. Obowiązkową edukację, wolną od ideologicznych nacisków, koncentrującą się na przekazaniu rzetelnej wiedzy o seksualności i zdrowiu człowieka – ciągnęła wątek Żukowska.
Pierwszą reakcją jest westchnienie: „Lepiej późno niż wcale”. Drugą: „A gdzieście byli przez ostatnie 20 lat, na Księżycu?” Dziś te wszystkie postulaty są wtórne nie tylko w stosunku do organizacji choćby minimalnie lewicowych, ale też nawet do tych prawicowych, które prawidłowo czytają społeczne nastroje. Wpisanie tych haseł dzisiaj do programu, to ani odkrywcze, ani rewolucyjne, natomiast z pewnością zawstydzające. Pokazuje, że w dalszym ciągu największe polskie ugrupowanie lewicowe ledwie dogania to, co dziś za lewicę uchodzi. W Sojuszu dominuje brak oryginalnego myślenia, świeżego spojrzenia na Polskę, ba nawet umiejętności stawiania sobie najważniejszych pytań w zmieniającym się świecie.
Ogłoszony dziś program, mimo że brzmi atrakcyjnie, jest spóźniony o dekadę. 10 lat temu miałby szansę porwać tłumy. Dziś wywołuje zażenowanie.