Radni stolicy Islandii przegłosowali uchwałę wzywającą miejskie służby do bojkotu produktów z Izraela, dopóki ten nie zakończy okupacji terytoriów palestyńskich i terroru wobec tamtejszej ludności. Izraelskie MSZ, oczywiście, oskarżyło Islandczyków o antysemityzm.
Chodzi o uchwałę przyjętą większością lewicowych radnych, która dyrektywnie zaleca miejskim spółkom rezygnację z towarów wyprodukowanych w Izraelu. Lokalni politycy chcą w ten sposób przyłączyć się do międzynarodowej kampanii, której celem jest wywarcie presji na izraelskie władze, które prowadzą brutalną politykę represji, nalotów, mordów i apartheidu wobec Palestyńczyków na Terytoriach Okupowanych. Bojkot ma trwać tak długo, dopóki Jerozolima nie wycofa swoich żołnierzy z bezprawnie zajmowanych terenów, na których ma powstać niepodległa Palestyna.
Uchwała jest pomysłem popularnej działaczki i radnej Socjaldemokratycznego Sojuszu – Bjorl Vilhelmsdottir, dla której jest to ostatnia inicjatywa przez przejściem na polityczną emeryturę. Oprócz jej ugrupowania za bojkotem zagłosował również Sojusz Zielonej Lewicy. „Jesteśmy małym północnym miastem ale robimy co możemy żeby przyczynić się do zakończenia izraelskie okupacji” – mówiła w wywiadzie dla islandzkiej telewizji RUV przedstawicielka tej formacji – Soley Tomasdotting.
Rzecznik izraelskiego MSZ określił stanowisko islandzkich radnych jako „wulkan nienawiści (…) bez żadnego powodu ani uzasadnienia”.
Pojawiły się również absurdalne (radnym nie chodziło o niechęć do konkretnego narodu, a o sprzeciw wobec polityki rządu) oskarżenia o antysemityzm, wysunięte przez Centrum Wiesenthala.
„Skoro radni tego miasta przyjmują skrajne antyżydowskie i antysemickie prawo, wszystkim członkom wspólnoty żydowskiej, którzy chcieliby się tam udać, doradzamy ostrożność” – to fragment iście kuriozalnego komunikatu, opublikowanego przez tę instytucję.
Decyzja spotkała się również z krytyką prawicowego islandzkiego rządu, który twierdzi, że zalecenia rady są sprzeczne z prawem lokalnym i międzynarodowym. „Uchwała nie jest zgodna ani z prawem islandzkim, ani z zobowiązaniami w zakresie zamówień w ramach Światowej Organizacji Handlu” – twierdzi resort spraw zagranicznych.
Wcześniej do akcji bojkotu izraelskich produktów, usług i inwestycji w tym kraju przyłączyło się kilkaset miast, organizacji pozarządowych i prywatnych firm. Kampania przyniosła imponujące rezultaty. Jak podaje Rada ONZ ds. Handlu i Rozwoju (UNCTAD) – 2014 roku inwestycje zagraniczne w Izraelu spadły o 46 proc. w porównaniu z 2013 r.