O nowym kodeksie pracy, który chce wprowadzić  neoliberalna ukraińska władza, co z tego wynika dla ludzi pracy  na Ukrainie Portal Strajk rozmawia z Witalijem Mahinko, przewodniczącym związku zawodowego „Pracownicza Solidarność”

– Nowy ukraiński Kodeks Pracy spowodował duże wzburzenie pracowników i związkowców. Co w nim jest takiego, że ludzie protestują, podczas gdy rząd zapewnia, że to znakomity dokument, dzięki któremu Ukraina stanie na nogi?

– Uporządkujmy: nowy kodeks pracy nie wszedł w życie, zatwierdziła go na razie dopiero Rada Ministrów. W połowie stycznie rozpatrzy go parlament. Zmiany, o których mowa dotyczą relacji między pracownikiem a pracodawcą. I są to zmiany fundamentalne, stawiające pracownika na fatalnej pozycji. Do tej pory mieliśmy bardzo dobry Kodeks Pracy, przyjęty jeszcze w czasach Związku Radzieckiego i który bardzo dobrze bronił praw pracowniczych. Teraz ma szanse ustąpić miejsca kodeksowi pracy ustanawiającemu niewolnicze w istocie stosunki pracy.

– Jakie podstawowe zmiany są tam najważniejsze?

– Przede wszystkim dotyczy one umów o pracę. Jeśli wcześniej umowy o pracę były bezterminowe, to obecnie wprowadzane są umowy terminowe na bardzo krótki okres, które będą przedłużane w zależności od potrzeb pracodawcy. Mniej więcej co miesiąc. To oczywiście rozwiązuje ręce kapitaliście, jeśli chodzi o zwolnienie pracownika. Po prostu może nie przedłużać umowy. I koniec, żadnej wypłaty dodatkowej, nie trzeba przestrzegać żadnych praw. I jeszcze: pracodawca może zwolnić pracownika nawet w czasie obowiązywania umowy bez żadnej rekompensaty, jeżeli uprzedzi go o grożącym mu zwolnieniu na 15 dni przed tym faktem. Albo może go zwolnić ze skutkiem natychmiastowym, pod warunkiem, że wypłaci mu wynagrodzenie miesięczne. Oczywiście, są tam jeszcze wysokości wypłat przy zwolnieniu w zależności od stażu, ale ja pokazuję, jak to działa w najgorszym wypadku. Tego wcześniej nie było.

Wprowadzane są nowe pojęcia jak na przykład kontrakt z nienormowanym czasem pracy. Polega to na tym, że pracownik jest zobowiązany do pracy tyle godzin, ile mu nakaże pracodawca, byle zgadzała się miesięczna pula godzin. W praktyce oznacza to, że jednego dnia, kiedy nie ma materiałów, albo po prostu takiej potrzeby, dzień pracy dla każdego może wynosić 2 – 3 godziny. A kiedy trzeba nadgonić czas i zamówienia, pracodawca może całkowicie bezkarnie zmusić swoich pracowników do pracy np. 16 godzin. Oczywiście, do momentu, kiedy mieści się w tygodniowej lub miesięcznej normie godzin, nie musi pracownikowi orzącemu po 12-16 godzin płacić żadnych godzin nadliczbowych.

– To wyzysk w najczystszej swej postaci…

– Tak. Poza tym nawet jeśli pracodawca jest zmuszony przez przepisy do wypłaty za godziny nadliczbowe, to są one dużo niższe, niż wcześniej. Obecnie stawka wynosi podwójną wysokość zwykłej zapłaty. Teraz to jedynie stawka zwiększona o 20 proc.

– A jak wygląda sytuacja kobiet?

– Fatalnie. Według starego kodeksu matki samotnie wychowujące dzieci do 14 lat są pod ochroną i n ie można ich zwolnić. W nowym kodeksie – można. Skrócono dramatycznie długość urlopu macierzyńskiego, w czasie którego też nie można było kobiety zwolnić. Teraz są 3 lata, planuje się skrócenie do kilku miesięcy.

– Jedyna nadzieja na związki zawodowe.

– Sytuacja ze związkami zawodowymi to oddzielny temat. Przewiduje się zmiany w ustawie o związkach zawodowych. W rzeczywistości teraz jest tak, że związki zawodowe wzięto krótko za pysk. Ale, mówiąc szczerze, ja popieram niektóre proponowane zmiany w ustawie o związkach zawodowych.

– To dziwnie brzmi w ustach radykalnego działacza związkowego…

– Już tłumaczę. Chodzi o to, że na Ukrainie wiele bolączek w ruchu związkowym wywołanych było sytuacją z czasów komunistycznych. Na przykład największe związkowe centrale ukraińskie mają ogromny majątek, który przejęły jeszcze z czasów radzieckich. To sanatoria, domy wczasowe itd. Projekt rządowy przewiduje zatem, by związkom zawodowym cały ten majątek odebrać i przekazać na skarb państwa. Jako obywatel i przewodniczący niewielkiego związku zawodowego, który powstał i osiągnął swoja pozycję już za czasów niepodległej Ukrainy uważam, że to doby pomysł. Prawo do tego majątku mają wszyscy obywatele Ukrainy, a nie tylko kupka skorumpowanych dziadków, którzy siedzą tam od czasów ZSRR i nie robią dla ruchu związkowego nic.

– Ale jakiś majątek związki zawodowe powinny mieć.

– Proszę spojrzeć – fundusz związków zawodowych tworzony, zgodnie ze starym prawem ze składek związkowców i 0,3 proc. funduszu płac, które każde przedsiębiorstwo zobowiązane było przekazywać na związki zawodowe, które z tego mają prowadzić działalność kulturalno-oświatową. Obecnie żadne związki zawodowe nie prowadza takiej działalności i w istocie zamieniło się to w formę łapówki, którą korumpowane były stare, postradzieckie związki zawodowe, które dzięki temu miały ogromne pieniądze z funduszu wielkich zakładów pracy, jednocześnie nic nie robiąc dla ludzi pracy. W tym więc sensie nie można zniszczyć tego, czego nie ma. Bo stare związki zawodowe nie działają, tylko dają się przekupywać przez państwo lub oligarchię.

– A czy jakaś ochrona dla związkowców jest przewidziana?

– To ważny pozytywny moment dotyczący związków zawodowych. Jeżeli dzisiaj jest tak, że nie można zwolnić działacza związkowego bez zgody jego macierzystej organizacji, to przedsiębiorstwo może uzyskać taką zgodę u jej nadrzędnej organizacji. W nowym prawie tego nie ma. To dobrze. To uderzenie po tych wielkich łżezwiązkach zawodowych, bo to daje więcej prawa macierzystym organizacjom związkowym. Podsumowując, nowy związek o związkach zawodowych rozbija stare, nieefektywne struktury i daje impuls dla rozwoju nowych. To tyle, jeśli chodzi o ustawę o związkach zawodowych.

– Wróćmy zatem do kodeksu pracy.

– Uproszczono warunki zwolnienia, które można zawrzeć w umowie o pracę. Jeżeli tam np. znajdzie się zapis, że zwolnienia można dokonać przy pomocy SMS, to pracodawca zwolni cię bez uprzedzenia przy pomocy wiadomości tekstowej.

Co najgorsze – stosunki pracy regulowane od tej pory będą nie przez akty prawne gwarantowane przez państwo, a właśnie przez oddzielne umowy pracy. Prawa pracujących kobiet praktycznie zostały sprowadzone do jakiś formalnego i niezauważalnego minimum. Jeżeli wcześniej nie wolno nakazać im pracy w godzinach nocnych, w warunkach szkodliwych dla zdrowia, nosić wielkich ciężarów itd., to obecnie te wszystkie zakazy zostaną zniesione. Uzasadnienia, jakie brzmiały dla tych akurat zapisów, brzmiały kuriozalne: skoro kobiety walczą o równe traktowanie, no to właśnie je mają. Wprowadza się też prawo, że każdego pracownika można w dowolnym, uznaniowo traktowanym przez pracodawcę momencie odwołać z urlopu. I to również będzie regulowane w umowie o prace. Znikają dodatkowe urlopy dla górników, hutników i innych, którzy pracują w wyjątkowo ciężkich, szkodliwych dla zdrowia warunkach.

Jakiego nie brać artykułu ze starego kodeksu, to w nowym w każdym aspekcie pogarszają się warunki pracy. Wracamy do okresu sprzed 100 lat, kiedy związki zawodowe i partie socjalistyczne ostro, na ulicach, walczyły o podstawowe prawa pracownicze.

– Jaką pozycję podczas dyskusji o Kodeksie Pracy zajmą poszczególne ugrupowania parlamentarne?

– Ugrupowania prezydenckie mają większość w Radzie Najwyższej, mogą więc nie zwracać uwagi na głosy opozycji i nie ma szansy na zmiany nawet tych najbardziej antypracowniczych artykułów. Nie zapominajmy też o bardzo ważnej rzeczy: wszystkie ugrupowania w ukraińskim parlamencie są finansowane przez oligarchię więc wszystkie będą za tym, by projekt nowego Kodeksu Pracy był przyjęty bez żadnych zmian. Nawet jeśli „opozycja” będzie głosowała przeciw, to wiedząc doskonale, że projekt i tak przejdzie, a jednocześnie mając na uwadze fakt, że przed swoimi wyborcami będzie miała usprawiedliwienie: „byliśmy przeciw, ale tamci mieli przewagę”. Oligarchiczny reżim na Ukrainie w pełni popiera przyjęcie tego nieludzkiego kodeksu pracy. Obecnie nie ma na Ukrainie sił politycznych, które są w stanie przeciwstawić się temu projektowi. Federacja Związków Zawodowych Ukrainy krzyczy, że ona reprezentuje zjednoczone związki zawodowe Ukrainy przeciwko nowemu kodeksowi i że reprezentuje 17 milionów pracowników na Ukrainie, ale to tylko dowód całkowity brak sił oficjalnego ruchu związkowego w moim kraju. Wątpią, czy będą w stanie zebrać na demonstracji więcej niż 5 tysięcy ludzi. [zebrano około trzech tysięcy – przyp. MW]. Gdyby byli rzeczywiście silni i efektywni, to gdyby choćby 10 proc tych, których jakoby reprezentują, wyszło na ulice Kijowa, to znieśliby z powierzchni ziemi Radę Najwyższą. I chcę powiedzieć absolutnie jasno: jeśli ten projekt zostanie przyjęty, to ostatecznie udowodni, że nawet te stare, skorumpowane związki zawodowe nie są w stanie obronić swojego koryta. Czyli pokażą swoją zbędność. Owszem włączyły się w protesty międzynarodowe organizacje pracy, ale ich wpływy są zbyt słabe. Ale dobrze że ten nacisk w ogóle jest, może dzięki temu niektóre, najbardziej niewolnicze artykuły zostaną zmienione lub choćby osłabione.

– No tak, może to odkrywa pole dla takich bojowych związków zawodowych jak „Pracownicza Solidarność”, ale z drugiej odrzuca Ukrainę o cała epokę w przeszłość.

– Najgorsze w nowym kodeksie pracy jest to, że w istocie tworzy prawne ramy dla współczesnego niewolnictwa.

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.
  1. już dawno zrobili z nas niewolników… przecież człowiek, który nie otrzymuje ekwiwalentu wypracowanego przez siebie zysku, a jedynie „pensję”, by przeżył do następnego miesiąca, to niewolnik

  2. ” Na przykład największe związkowe centrale ukraińskie mają ogromny majątek, który przejęły jeszcze z czasów radzieckich. To sanatoria, domy wczasowe itd. Projekt rządowy przewiduje zatem, by związkom zawodowym cały ten majątek odebrać i przekazać na skarb państwa. Jako obywatel i przewodniczący niewielkiego związku zawodowego, który powstał i osiągnął swoja pozycję już za czasów niepodległej Ukrainy uważam, że to doby pomysł. Prawo do tego majątku mają wszyscy obywatele Ukrainy, a nie tylko kupka skorumpowanych dziadków, którzy siedzą tam od czasów ZSRR i nie robią dla ruchu związkowego nic.”

    I trafi majątek do skarbu państwa, a potem zgodnie z linią rządu zostanie sprywatyzowany i tyle z praw wszystkich obywateli do rzeczonego majątku zostanie. Widać, że niczego sie na ”majdanach”, ”rewolucjach” nie nauczono. A temu związkowi bardziej zależy na dokopaniu starej centrali, która coś ma. Wychodzą z założenia my nie mamy im też zabiorą i dadzą wszystkim, a najpewniej zabiorą i sprywatyzują, co pokazuje kazus tej części Europy. Tylko podkopią resztki wspólnotowości, pod hasłem, że każdy ma prawo do tego majątku

    ” To uderzenie po tych wielkich łżezwiązkach zawodowych, bo to daje więcej prawa macierzystym organizacjom związkowym”

    Tu chodzi tylko o uderzenie w dużych, którzy pamiętają dawne czasy. Małe związki i impuls szybko zostaną skonsumowane, a może jakieś nowe centrale założą sami oligarchowie, by przyśpieszyć upadek dużych.

  3. No i git, nasi wyzyskiwacze będą mieli więcej niewolników, bo nasze niewolnictwo przy ich niewolnictwie to sanatorium.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Bałkańsko-weimarska telenowela geopolityczna

Serial w reżyserii Berlina i Paryża, producent: Waszyngton, sponsor, żyrant i ubezpieczyci…