O politykach prawicy wyjątkowo często dowiadujemy się czegoś obleśnego. Najczęściej są to historie stawiające cnotliwych mężów w dość kłopotliwych dla nich kontekstach. Nawet najświętszy świętoszek popełnia czasem występek przeciwko wyznawanym zasadom, szczególnie w młodości. Dlatego wybaczyć można byłemu premierowi Wielkiej Brytanii dawne spółkowanie z ryjkiem martwej świni. Gorzej, gdy polityk odwołujący się do rodzinnych wartości okazuje się domowym znętem, katującym żonę za urojone zdrady, jak to było w przypadku radnego Piaseckiego z Prawa i Sprawiedliwości. Jeszcze inną kategorią są kapłani homofobicznej nienawiści, pośmiertnie zdemaskowani jako namiętni homoerotycy. Takim gagatkiem był Joerg Haider, przywódca skrajnie prawicowej Partii Wolności w Austrii oraz, podobno, kochanek syna Muammara Kaddafiego. Najpowszechniejszą patologią jest jednak pogardliwy i patriarchalny stosunek do kobiet. Głównym ambasadorem tego trendu jest oczywiście prezydent USA Donald Trump. W Polsce seksistowskie podśmiechujki i publiczne deklarowanie rozbuchanej seksualności są immanentną częścią kultury politycznej. Swojego libido nie potrafią utrzymać na wodzy nawet całkiem dorośli chłopcy, jak prezydent Andrzej Duda, który na Twitterze jeszcze niedawno był bacznym obserwatorem tak poważnych blogerek jak „Foczka”, „Pimpuś Sadełko” czy „ruchadło leśne”.

Wczoraj swoją męskością błysnął Dominik Tarczyński. Nazwisko kojarzące się do niedawna wyłącznie z marką kabanosów, w czasach „dobrej zmiany” stało się nośnikiem blichtru i elegancji wyrażających dość niskich lotów aspiracje. Poseł PiS tym razem opublikował na Twitterze zdjęcia z wypoczynku w Egipcie. „Takich temperatur nigdy na wakacjach nie mieliśmy! 42 stopnie! To wspaniały czas i chcemy się z Wami nim podzielić! Moja Aga ’72 w formie”. Aga to Agnieszka Migoń, partnerka Tarczyńskiego. 72 to jej rocznik. Na fotkach widzieliśmy jedynie kobiecie wdzięki. Zjawisko to można zaobserwować na erotycznych portalach społecznościowych, gdzie na profilach mężczyzn prezentowane są wyłącznie fotki ich kobiet – jako totemy, zdobycze czy trofea łowców. Najwidoczniej poseł również uznał, że jego własne ciałko nie jest kontentem godnym wystawienia w mediach społecznościowych. A Dominik Tarczyński lubi się pochwalić tym i owym. Swego czasu zaprezentował swoim fanom i wyborcom warte kilka tysięcy złotych futro z jenota. Tym razem padło na kobietę. Cel został osiągnięty, poseł zebrał spory splendor. „No no, gratulacje drugiej połowy”. „Proszę pozdrowić piękną żonę ode mnie” – można przeczytać w komentarzach.

Poseł Tarczyński zanim został posłem zajmował się się głównie służbą u Pana Boga. Jest założycielem Stowarzyszenia Wspólnota Katolików Charyzmatycy, prowadził słuchowisko chrześcijańskie w westminsterskim radiu, załapał się nawet na asystenturę u jednego z czołowych brytyjskich egzorcystów. Nie wiadomo, ile złych duchów wypędził poseł Tarczyński, wiemy natomiast, że demon patriarchalnego gnoja siedzi w nim samym wciąż cholernie głęboko. Uprzedmiotowienie swojej własnej partnerki, ukazanie jej jako kolejnej błyskotki, własności, którą można zaczadzić przed kolegami jest sprzeczne nie tylko z zasadami współżycia społecznego cywilizowanego świata, ale również z wykładnią moralności chrześcijańskiej, podobno tak posłowi bliskiej. Kiedy jednak spojrzymy na jego wcześniejsze wypowiedzi, w których deklaruje miłość do Donalda Trumpa, a zgwałconym kobietom radzi zakup kondomów na stacjach benzynowych, dochodzimy do wniosku,  że kościółkowa przyzwoitość, podobnie jaki niechęć do gejów u Haidera i wartości rodzinne u radnego Piaseckiego, jest niczym więcej jak opakowaniem produktu politycznego.

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Demokracja czy demokratura

Okrzyk „O sancta simplicitas” (o święta naiwności) wydał Jan Hus, czeski dysydent (w dzisi…