
O mdłości przyprawiają mnie apele polityków o dzietność, absurdalne przynęty w postaci ochłapu „500 zł na każde dziecko”. Żeby jeszcze naprawdę chodziło o „każde”. Zarówno becikowe, dotacja Dudy, możliwość skorzystania z rządowego programu in vitro, jak i przysposobienie dziecka obwarowane są przez nasze państwo setkami zakazów i obostrzeń.
Teraz, kiedy opadła już radość z uchwalenia ustawy dotyczącej in vitro, okazuje się, że ucierpią singielki, które zamroziły swoje zarodki w klinikach. Albo z prędkością światła – tj. do listopada – pozwolą się zapłodnić, albo będą musiały lekarzom pokazać przysłowiowego „chłopa”, który zadeklaruje formalną, pisemną chęć zostania szczęśliwym tatusiem. To oczywista dyskryminacja, która samotne kobiety w Polsce spotyka tak często, że w naszą podświadomość wżarł się już ten paskudny frazes o tym, że „dziecko powinno mieć mamę i tatę”. Otóż nie.
Każdy człowiek powinien wzrastać w poczuciu, że jest potrzebny, akceptowany, a opiekun bądź opiekunowie dokładają starań, aby umożliwić mu prawidłowy rozwój, a w najgorszym razie go nie zakłócać. Co nie zawsze dzieje się w „pełnych” rodzinach. Ludzie, którzy konstruują u nas prawo, zdają się nie zauważać, że papierek od księdza nie stanowi gwarancji udanego pożycia i nieustającego szczęścia rodzinnego.
Na oddziałach położniczych pełno jest kobiet, które w rubryce z personaliami ojca decydują się wpisać „NN” – z przeróżnych powodów. Samotni rodzice – bo problem z „ograniczonym dostępem” do rodzicielstwa dotyczy także mężczyzn – radzą sobie niejednokrotnie lepiej niż ci, którzy wypełniają wspólnego PIT-a. Mimo to adoptować dziecka nie mogą osoby samotne, ani pozostające w związku partnerskim, a nie daj Boże homoseksualnym. Straszy się nas widmem eksperymentowania na dziecięcej psychice. Jednak obawa ta nie zachodzi w momencie, gdy wszystkie rubryki pozostają wypełnione. Rodzinie zastępczej z Pucka, w której dwoje dzieci zmarło w wyniku „wypadku”, nie pomógł papierek. W krajach cywilizowanych przepisy dotyczące adopcji, pieczy zastępczej czy dostępu do in vitro nie skupiają się wokół tego, czy potencjalny rodzic jest w związku – bo tam odnotowano już, że życie bywa skomplikowane, a ślub można wziąć więcej niż raz lub nie wziąć go wcale.
Jeśli władza myśli, że zabraniając samotnym kobietom korzystania z in vitro zachęci Polaków i Polki do małżeństwa, wierności, czy konceptu świętości rodziny – to się przeliczy. Każdy przepis da się obejść, a skutki nadużyć, do których ludzie posuwają się w desperacji, mogą być nieprzewidywalne. Każdy ma prawo do rodzicielstwa, nie tylko naturalnego.
Rządy strasznych starców
Gerontokracja to pojęcie wywiedzione ze starożytnej Grecji. Oznaczała władzę sprawowaną p…
„Każdy ma prawo do rodzicielstwa, nie tylko naturalnego.”
Czytam ten tekst ,który zgrabnie lawiruje od singielek chcących się zapłodnic (tak jak ta babcia 60-letnia:) ,samotnych mężczyzn ,którzy nie wypelnili PITa ,pozostających w związkach partnerskich i… przemycono na końcu języka zgrabnie i homoseksualistów.’
Jestem już zmęczony polemiką z XYZ
pozwiem tylko tyle:
Nie powinno się przeciwstawiac osobistych pogladów ,deklaracji wiary (POPIS) całemu narodowi.
„Każdy ma prawo do rodzicielstwa, nie tylko naturalnego.”