Portal oko.press przedstawił wyniki przeprowadzonego dla siebie sondażu dotyczącego oceny świadczenia Rodzina 500+. Pytanie brzmiało: „Czy w związku ze skutkami epidemii rząd powinien ograniczyć wypłaty z programu 500 plus?” Okazało się, że zdaniem większości polskiego społeczeństwa, pomimo epidemii, rząd powinien zachować program w obecnej wersji. 66 proc. badanych nic by w nim nie zmieniało, 30 proc. ograniczyłoby zakres świadczenia, a 4 proc. oświadczyło, że nie ma na ten temat zdania. Duże zdziwienie komentatorów wywołał podział opinii przy uwzględnieniu preferencji wyborczych. Otóż okazało się, że jedyny elektorat, w którym przeważa przekonanie o potrzebie ograniczenia świadczenia, to osoby popierające Lewicę (56 proc. takich wskazań przy 44 proc. przeciwnych). Wśród wyborców Konfederacji głosy podzieliły się pół na pół, wśród osób popierających KO i PSL-Kukiza o ok. 10 pkt proc. przeważało poparcie dla istniejących rozwiązań, a w elektoracie PiS aż 89 proc. badanych poparło świadczenie Rodzina 500+ w obecnej wersji. Wkrótce po ogłoszeniu badania wielu lewicowych komentatorów z mieszanką smutku i zażenowania umieszczało wykres, który w ich odczuciu dowodził, że Lewica przyciąga najbardziej liberalny elektorat.
Tymczasem wynik badania można interpretować w zupełnie inny sposób. Po pierwsze, program Rodzina 500+ w obecnej wersji jest bardzo drogi, a po rozszerzeniu go na wszystkie rodziny z dziećmi, objął on też osoby o wysokich dochodach. Można mieć poważne wątpliwości, czy w czasie skokowego wzrostu bezrobocia i przy widocznych, poważnych brakach w systemie służby zdrowia czy opieki senioralnej kluczową rolę powinny odgrywać dodatki pieniężne przeznaczane między innymi dla rodziny Mateusza Morawieckiego i Dominiki Kulczyk. Część polityków Lewicy słusznie mówi, że warto podnieść obciążenia fiskalne dla najwięcej zarabiających, ale ograniczenie wypłaty świadczenia dla osób o najwyższych dochodach miałoby przecież ten sam efekt, co podniesienie podatków – osoby bogate przestałyby otrzymywać 500 zł miesięcznie i można by te środki przeznaczyć na inne cele.
Po drugie, program Rodzina 500+ jest sztandarowym projektem partii rządzącej. Trudno zrozumieć, dlaczego opozycja, szczególnie lewicowa, miałaby go w pełni popierać i nie domagać się korekt. Warto pamiętać, że na początku program został wprowadzony z niskim kryterium dochodowym na pierwsze dziecko (do 800 zł). Opozycja słusznie wtedy wskazywała, że jest to kryterium zbyt niskie i powinno zostać podniesione wraz z ewentualnym wprowadzeniem zasady złotówka za złotówkę (gdy dane gospodarstwo przekroczy kryterium dochodowe na osobę np. o 300 zł, otrzyma od państwa 200 zł). Można by też dodać, że podobne powinny być zasady wypłaty dla każdego dziecka, a nie tylko pierwszego. W ten sposób program, zgodnie ze swoim deklarowanym celem, służyłby walce z ubóstwem. Uzupełnienie go na wszystkie rodziny, łącznie z tymi o najwyższych dochodach, nie miało na poziom biedy żadnego wpływu, a w 2018 r. skala ubóstwa w Polsce nawet wzrosła i to znacznie (również w gospodarstwach z dziećmi).
Opozycja miała więc rację, domagając się modyfikacji programu. Wkrótce potem jednak rząd poszedł w zupełnie innym kierunku i zamiast podnieść kryterium dochodowe na pierwsze dziecko i wprowadzić kryterium dochodowe na kolejne dzieci, postanowił przekazać pieniądze wszystkim rodzinom z dziećmi. W praktyce oznaczało to potężny transfer finansowy w minimalnym stopniu skierowany do osób najbardziej potrzebujących (z których większość już wcześniej otrzymywała świadczenie). Jednocześnie rząd nie rozwinął usług publicznych – program Rodzina 500+ pozostał kluczowym programem polityki społecznej.
Co na to opozycja? Zamiast konsekwentnie domagać się podniesienia kryterium dochodowego i rozwinięcia usług publicznych, które coraz bardziej kulały, tak KO, PSL, jak i partie lewicowe poparły władzę. Opozycja nie tylko nie przedstawiła całościowej alternatywy wobec pomysłów rządowych, ale wręcz zrezygnowała ze swoich wcześniejszych sugestii. Wiarygodności to jej nie dodało.
Warto pamiętać, że lewica na całym świecie od lat niesie na sztandarach wysoką jakość usług publicznych. Aby je sfinansować, potrzebne są dodatkowe źródła wpływów budżetowych. Tymczasem kandydat Lewicy na prezydenta, Robert Biedroń, pytany w teście wyborczym Latarnika o wyższe podatki dla osób najbogatszych, wstrzymał się od wyrażenia opinii. W tej sytuacji, nawet zakładając, że warto łączyć uniwersalne usługi publiczne z powszechnymi świadczeniami pieniężnymi, trzeba dokonać wyboru. Zresztą w czasie epidemii i zastoju wielu firm nawet podniesienie podatków miałoby ograniczony skutek. W tej sytuacji lewicowi wyborcy słusznie uznali, że w sytuacji pogłębiającego się kryzysu warto ograniczyć program Rodzina 500+ i dofinansować kulejące usługi publiczne. Ważniejsze jest wsparcie służby zdrowia czy pomoc dla osób tracących pracę niż wypłacanie 500 zł miesięcznie dla milionerów. Elektorat Lewicy jest mądrzejszy od swoich liderów?