Site icon Portal informacyjny STRAJK

Rosjanie błyszczą na Mundialu. Rozpacz polskich mediów. Obrzydliwe oskarżenia

Komentatorzy TVP od początku piłkarskiego czempionatu wyraźnie kibicują rywalom reprezentacji Rosji. „Niestety, mamy drugą bramkę dla gospodarzy” – powiedział relacjoinujący mecz Rosja-Arabia Saudyjska dziennikarz. Podobnych zwrótów możemy usłyszeć dużo więcej. Przed ćwierćfinałem nastąpiła jednak prawdziwa erupcja rusofobicznej nienawiści. Zaczęły się oskarżenia o stosowanie niedozwolonych substancji.

Denis Czeryszew – strzelec trzech goli dla Sbornej w fazie grupowej /youtube.com

Kiedy „Sborna” w niezłym stylu, wygrywając dwa mecze i przegrywając jeden, awansowała do fazy pucharowej mistrzostrz świata, w polskich mediach można było przeczytać, że to najsłabsza drużyna na tym szczeblu rozgrywek. Argumenty wyczerpały się jednak, kiedy wyższość ekipy Stanisława Czerczesowa musiała uznać Hiszpania, zwyciezca  Mundialu sprzed ośmiu lat. Nienawiistnicy mają już jednak kolejną  teorię wyjaśniającą znakomitą dyspozycję Rosjan. Na imię jej „doping”.

„Rosyjscy piłkarze są na dopingu? Szef agencji antydopingowej nie ma wątpliwości” – grzmi w czwartek rano portal Wprost.pl. W treści newsa nie znajdujemy jednak żadnych dowodów na to, by reprezentaci Rosji stosowali zabronione medykamenty, poza zdjęciem Artjoma Dziuby z nakłuciem na przegubie i rzekomą wypowiedzią ojca innego z zawodników, który miał stwierdzić, że jego syn, Denis Czeryszew, miał podany przed Mundialem hormon wzrostu. Owa wypowiedź okazała się fake newsem, a ślad na ręce Dziuby nie jest niczym nadzwyczajnym, nawet jeśli pochodzi od zastrzyku, twierdzenie, że jest to dowód na żażywanie dopingu, nie ma żadnych podstaw, poza emocjonalnymi potrzebami.

Autor publikacji w „Wprost” powołuje się na amerykański brukowiec „USA Today”, który mówi wprost o „machinie do oszukiwania”, również podając jedynie dowody anegdotyczne, takie jak wypowiedź Travisa Tygarta j- dyrektora generalnego Amerykańskiej Agencji Antydopingowej, który miał powiedzieć:  „Jesteśmy głupcami, którzy wierzą, że tym razem jest inaczej niż w Soczi. Oni po prostu śmieją się za naszymi plecami”, oczywiście nie podając żadnych konkretnych przypadków, poza nieprawdziwą, jak się okazało, wypowiedzią ojca Denisa Czeryszewa.

„Wprost” nie może również przeboleć, że Rosjanie są świetnie przygotowani kondycyjnie i motorycznie. Autor fake newsa kreśli na tej podstawie oczywisty, jego zdaniem, związek z zażywaniem dopingu. „Podopieczni Czerczesowa nie dość, że mają najwięcej przebiegniętych kilometrów spośród wszystkich mundialowych drużyn, to jeszcze wykonali najwięcej sprintów. Jeśli w sporcie istnieje sprawiedliwość, to zapewne w przyszłości wyjdzie na jaw, czy był to efekt solidnych przygotowań czy niedozwolonego wspomagania” – czytamy w polskim serwisie.

Tymczasem perfekcyjna kondycja fizyczna graczy „Sbornej” jest przypuszczalnie efektem zatrudnienia w sztabie szkoleniowym hiszpańskiego fachowca ds. przygotowania fizycznego. „Andaluzyjczyk z obsesją kontroli, nieważne czy chodzi o czujniki GPS zakładane piłkarzom podczas treningów, czy o zaglądanie do ich toreb z zakupami” – tak o Paulino Granero pisze portal Sport.pl

Nieco bardziej wyważony artykuł, bo opatrzony tezą, że Hiszpania zasłużyła na porażkę, znajdujemy na portalu „Najwyższy Czas” związanym ze środowiskiem Janusza Korwin-Mikke. Również tam jednak możemy przeczytać boleści związane z dystansem jaki przebiegli Rosjanie w dotychczasowych meczach.

„Gracze Sbornej pokonali w czasie swoich spotkań największy dystans ze wszystkich reprezentacji uczestniczących w turnieju. Co więcej, robili to w bardzo szybkim tempie, szczególnie jeżeli spojrzymy na niemłody już wiek rosyjskich piłkarzy” – ubolewa „Najwyższy Czas”

W ćwierćfinale „Sborna” zagra z Chorwacją.

 

Exit mobile version