Chodzi o dziennikarza Leonida Swiridowa, który w 2015 r. został wydalony z Warszawy. Służby utrzymują, że redaktor MIA Rossiya Segodnya miał zajmować się białym wywiadem. Swiridow nigdy jednak nie poznał dowodów, jakie przeciwko niemu przedstawiono, choć przeszedł już całą drogę prawną dostępną przed polskim wymiarem sprawiedliwości.
Zawiadomienie o tym, że skarga Swiridowa została przyjęta do rozpatrzenia, otrzymałam 5 marca.
Zaczęło się od tego, że szef Urzędu ds. Cudzoziemców cofnął mu pozwolenie na pobyt rezydenta długoterminowego UE na terenie Polski, zaś ABW stwierdziła, iż Rosjanin działał przeciwko polskiej racji stanu. Nie było mu dane jednak dowiedzieć się, w jaki sposób – nie miał wglądu w akta z powodu klauzuli „tajne”.
„Na skutek braku wiedzy o powodach wydania Decyzji o Wydaleniu (ponad blankietowe twierdzenie, że jego dalszy pobyt na terytorium Polski stanowi rzeczywiste i poważne zagrożenie dla bezpieczeństwa państwa) Skarżący nie miał możliwości przedstawienia argumentacji przeciwko wydaleniu ani w postępowaniu przed organami administracji pierwszej (Wojewoda Mazowiecki) i drugiej (Szef Urzędu do Spraw Cudzoziemców) instancji, ani przed sądami administracyjnymi – WSA i NSA – rozpatrującymi kolejne środki odwoławcze” – pisze Swiridow w swojej skardze. – „Skarżący nie zna okoliczności faktycznych uzasadniających Decyzję o Wydaleniu, więc nie mógł wysunąć żadnych twierdzeń przeciwnych. Skarżący nie został zapoznany z żadnymi materiałami dowodowymi, więc nie mógł wypowiedzieć się o ich kompletności, prawdziwości ani o słuszności wniosków wysnutych z tych materiałów przez ABW, a następnie przez organy administracji i sądy. (…) Polska procedura sądowoadministracyjna jest sprzeczna z Rekomendacją Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy Nr 1402 o wewnętrznych służbach bezpieczeństwa państw członkowskich, wg której sądy powinny być uprawnione do szerokiej kontroli ex post facto. Uprawnienia sądu administracyjnego w polskiej procedurze są skrajnie zawężone”.
Swiridow pisze również, że mieszkał w Polsce od 2003 roku, miał tu znajomych i przyjaciół, biegle posługuje się językiem polskim. Z dnia na dzień, nie czekając na decyzję sądu, został zmuszony do opuszczenia miejsca dotychczasowego życia i osiedlenia się w zupełnie innym środowisku.
Skarga Rosjanina jest obszerna, ma 57 załączników. Reprezentuje go adwokat Jarosław Chełstowski z kancelarii w Warszawie. To pierwsza w historii istnienia Trybunału w Strasburgu sprawa wytoczona państwu polskiemu przez obywatela Federacji Rosyjskiej.