Nie ulicami a chodnikami i nie Równości, a Równych. Nową nazwę zaprezentowali pomysłodawcy postępowego pochodu w Gdynii. Jak się udało? Organizatorzy mówią o „kilkuset osobach”, lokalne media – o dwustu. Jedno jest pewne – frekwencja na marszu była wyraźnie wyższa od liczby homofobów, którzy próbowali zakłócić wydarzenie.

Marsz Równych rozpoczął się o godz. 15 pod Pomnikiem Ofiar Grudnia ’70. Na miejscu oprócz uczestników zgromadzenia zjawili się również agresywni przeciwnicy równości społecznej. Organizator pochodu, Michał Goworowski, w rozmowie ze Strajk.eu powiedział, że kontrdemonstracji być nie powinno. – Demonstracje zgłosiliśmy ponad miesiąc temu. Potem dowiedzieliśmy się, że na trasie ktoś zarejestrował kontrę. Miało dojść do rozprawy w urzędzie miasta, jednak przedstawiciel nacjonalistów się nie zjawił – wyjaśnił działacz. Co z tego wynika? Według pisowskiej ustawy o zgromadzeniach, w jednym miejscu nie mogę się odbywać dwie wrogo do siebie nastawione demonstracje. Zgodnie z procedurami, legalne było tylko zgromadzenie postępowców. Dlaczego więc policja nie rozwiązała spędu nacjobandytów? Władze twierdzą, że nie kontrdemonstranci nie stwarzali zagrożenia. Druga strona mówi co innego. – Naziole zaatakowali jednego z uczestników. Byli agresywni – wskazuje jeden z organizatorów.

Marsz przeszedł chodnikami. Organizatorzy zdecydowali się nie zajmować jezdni. Dlaczego? – Kolektywnie ustaliliśmy, że skoro 11.11 blokuje ulice i utrudnia życie gdynianom, to lepsza będzie taka forma.  Strajki Kobiet szły także chodnikami i wychodziło to dobrze. To również łatwiejszy dostęp dla osób z niepełnosprawnościami – tłumaczą w rozmowie ze Strajkiem.eu pomysłodawcy Marszu Równych.

„Nacjonalizm to się leczy”, „Bób humor edukacja seksualna”, „Kobiety do polityki”.  „Nasza Gdynia jest tęczowa”, „Wolność, równość, akceptacja”, „Solidarność naszą bronią”, „Chcemy kochać, nie umierać” – można było przeczytać na transparentach.

Czym zatem różni się koncepcja Marszu Równych od Marszów Równości?

– Przede wszystkim po wydarzeniach w Lublinie uznaliśmy, że jest potrzeba wydarzenia oddolnego, przeciwnego kaprysom establishmentu. Oczywiście walczymy o prawa osób LGBT – to jest kręgosłup ideologiczny tego wydarzenia. Zgromadziliśmy się też jednak tutaj pod hasłami antyrasistowskimi, anfyfaszystowskimi i antynacjonalistycznymi. Chcemy społeczeństwa, które jest naprawdę równe, a nie po prostu takiego, które tylko deklaruje się, że jest równe, a wszyscy obywatele nie mają tych samych praw. Jesteśmy alternatywą wobec tych, którzy maszerują 11 listopada – wyjaśnia aktywista, dodając, że wydarzenie jest również wyrazem sprzeciwu wobec „tęczowego kapitalizmu”. Co to dokładnie oznacza? Korporacje w ramach trafiania do „targetu” sponsorują np. Paradę Równości – wskazuje Goworowski. – A walka o prawa człowieka nie powinna być dyktowana potrzebami rynku – wyjaśnia.

Głównym deklarowanym celem manifestacji była „konsolidacja i pokazanie się środowisk LGBT+ w Gdyni. Goworowski deklaruje jednak, że obszar walki jest zdecydowanie szerszy. – Walczymy o wspólną sprawę, wspólne prawa. O bezpieczeństwo od nienawiści ludzi i od państwa, które chyba najbardziej chciałoby, żebyśmy nie istnieli, albo przynajmniej siedzieli cicho. Ale równości nie zdobywa się, siedząc cicho – prawa zdobywa się, krzycząc o nie i walcząc. I to zamierzamy robić. Do skutku – powiedział twórca idei Marszu Równych.

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.
  1. Dobre hasło „Równości nie zdobywa się siedząc cicho, a walcząc o nią” nie tylko równości zresztą. Wszystko zdobywa się siłą, nie siedzeniem cicho. A demonstracja idąca chodnikiem… w liczbie kilkuset osób… no cóż… to jest właśnie obraz tej siły, która ma coś zdobyć :/ :/ :/ A zarazem kolejny sygnał, że lewica która się będzie zajmowała wyłącznie LGBT i ruchem „anty-xyz”, daleko nie zajdzie.

    1. Lewica w Polsce nie zajmuje sie tylko lgbt to jakis idiotyczny mit…poza tym liczba uczestników moze i niezbyt imponująca ale takich marszy odbyło się w Polsce w tym roku wyjątkowo dużo (najwiecej w historii)

  2. Ja bym powiedział ze równości nie zdobywa się idąc w marszach ale głosując na tych, którzy chcą coś zmienić a nie na „mniejsze zło” po raz 12364329-ty…ale to w normalnym kraju a nie w POPiSlandzie.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Koalicji Lewicy może grozić rozpad. Jest kłótnia o „jedynkę” do PE

W cieniu politycznej burzy, koalicja Lewicy staje w obliczu niepewnej przyszłości. Wzrasta…