Dyskryminacja to jedna z najbardziej obrzydliwych form dzielenia ludzi na lepszych i gorszych ze względu na np. płeć, rasę, religię, poglądy lub orientację seksualną. Metoda ta jest stosowana przez uczelnię Tadeusza Rydzyka.
Stwierdziła tak Komisja Europejska, przekonując, że uczelnia dopuściła się „pośredniej dyskryminacji”. Idzie o niezbędny podczas rekrutacji na te studia warunek, którym jest zaświadczenie od proboszcza parafii kandydata.
Doprowadził do całego zamieszania były już szef toruńskiego SLD, który został przyjęty na jeden z podyplomowych kierunków podyplomowych ochrony środowiska – ekologia i zarządzanie – w Wyższej Szkole Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu na rok akademicki 2016/2017. Po 26 dniach nauki, kiedy nie przedstawił wymaganej opinii proboszcza został poproszony przez panią dziekan o opuszczenie szkoły. Twierdziła, że nie zgadza się na jego naukę minister.
Marek Jopp odwoływał się do sądu argumentując, że skoro uczelnia Rydzyka jest dotowana przez państwo, to nie ma prawa żądać od niego zaświadczenia od proboszcza. Jego droga prawna w Polsce zaczęła się od toruńskiego Wojewódzkiego sądu Administracyjnego, który owszem, uznał że zostały naruszone prawa konstytucyjne, edukacji, światopoglądowe, dyskryminacyjne, ale studia podyplomowe literalnie nie były w zapisane w ustawie o szkolnictwie wyższym i na tej podstawie sąd wydał postanowienie oddalające skargę Joppa. Zaś Naczelny Sąd Administracyjny w składzie jednoosobowym (sędzia Czesława Nowak-Kolczyńska, mianowana przez prezydenta Dudę) skargę odrzuciła.
Sprawa trafiła więc do Strasburga, który rozpatruje sprawę. Na razie jednak Komisja Europejska uznała, że doszło do dyskryminacji Joppa ze względu na wyznawaną religię. To może oznaczać problemy dla uczelni przedsiębiorczego zakonnika, ponieważ KE wezwała państwo polskie do „korekty” jego finansowania uczelni, która dopuszcza się takich praktyk. Byle jak najszybciej.