31 stycznia na posesji jednego z mieszkańców Wierzchlesiu w woj. podlaskim znaleziono tajemnicze truchło zwierzęcia. Nie miało głowy, łap i skóry. Dopiero badanie zwłok w Instytucie Biologii Ssaków PAN wykazało, że był to ryś euroazjatycki, znajdujący się pod ścisłą ochroną.
„Ryś miał rzadki genotyp, specyficzny dla Podlasia, nie ma rysi o takich genach na innych obszarach, więc jest to wielka strata dla populacji” – czytamy w komentarzu Krzysztofa Schmidta z Polskiej Akademii Nauk, opublikowanym przez Fundację Dzika Polska.
Właściciel posesji, według aktywisty Adama Bohdana – myśliwy – upierał się, że zwierzę zostało podrzucone na niego posesję. Sekcja zwłok w Instytucie Biologii Ssaków PAN potwierdziła, że zabity został samiec rysia. Policja Sokółce prowadzi postępowanie w celu wyjaśnienia wszystkich okoliczności związanych z prawdopodobnym zastrzeleniem zwierzęcia znajdującego się pod ochroną. W mediach pojawiają się informacje, że myśliwy sporządził sobie prywatne trofeum ze skóry oraz głowy drapieżnika. W Polsce spotkanie go graniczy z cudem: na terenie całego kraju żyje zaledwie około 300 osobników tego gatunku.
– Do pewnego czasu nie mieliśmy całkowitej pewności, ponieważ uzyskaliśmy wyłącznie tuszę tego zwierzęcia, nie było widać żadnych znaków charakterystycznych – powiedział mediom Krzysztof Schmidt.
– Ten przypadek to jest absolutnie skandaliczna zbrodnia. Rysi mamy w Polsce bardzo mało – dodał Adam Wajrak. – Boję się że takich przypadków jest więcej, że to nie dotyczy tylko rysiów, ale też wilków, może też rzadszych zwierząt. Problem polega na tym, że w Polsce nie mamy absolutnie żadnego systemu kontroli zwierząt.