Po jedenastu i pół godzinach negocjacji górnicze związki zawodowe oraz strona rządowa wypracowały wstępną platformę porozumienia. Jego treść jest jednak ciągle dopracowywana, trwa też podziemny strajk górników, którzy nie opuszczą kopalń, dopóki nie uzyskają pewności co do przyszłości swoich miejsc pracy.
Strona rządowa zdaje się ustępować – nie będzie obstawała przy strategii „Polityka energetyczna Polski do 2040 r.”, która zakładała, że już w 2040 r. udział węgla w krajowym miksie energetycznym spadnie do 28 proc., a być może (w razie wzrostu cen w europejskim systemie handlu emisjami) nawet do 11 proc. To oznaczałoby, że z czynnych dziś obecnie w Polsce kopalń pozostaną najwyżej dwie, trzy. Związki zawodowe oburzył nie tyle fakt samego odchodzenia od wydobycia i spalania węgla tak, jak się to odbywa dziś, co fakt, że rząd nie przedstawił razem z „Polityką…” żadnej koncepcji transformacji regionu. Związki obawiały się, że górnicy znowu mieliby tracić pracę z dnia na dzień, a całe miasta – pozostać bez zakładów pracy, wokół których od zawsze się rozwijały.
Po długich negocjacjach wieczorem i w nocy z 23 na 24 września związkowcy poinformowali dziennikarzy, że udało się stworzyć podstawy do kompromisu i dalszej pracy koncepcyjnej.
– Zdecydowaliśmy się na to, iż transformacja sektora będzie miała model podobny, jak to miało miejsce w Niemczech. Czyli pracujemy nad tzw. modelem niemieckim długookresowej transformacji sektora. Udało nam się też wstępnie ustalić pewne elementy inwestycji w nowoczesne technologie – powiedział Dominik Kolorz, przewodniczący struktur NSZZ Solidarność w regionie śląsko-dąbrowskim.
Przyjęcie modelu niemieckiego oznaczałoby m.in., iż państwo zadba o to, by w regionach, które wcześniej żyły z kopalń i węgla, powstały miejsca pracy w nowych sektorach energetycznych – w Niemczech w dawnym przemysłowym Zagłębiu Ruhry rozwinięto sektor energetyki odnawialnej, który w 2017 r. w całym kraju zatrudniał 330 tys. pracowników. W Zagłębiu Ruhry lokalni politycy stale współpracowali ze związkami zawodowymi, by nie dopuścić do lawinowego wzrostu bezrobocia. Transformacja przemysłowych miast niemieckich i tak jednak nie obyła się bez trudności: w Gelsenkirchen, dawnym „mieście tysiąca pieców”, okresowo bez pracy pozostawało 15 proc. zdolnych do niej mieszkańców.
Czy w Polsce również mógłby powstać precyzyjny plan, redukujący społeczne koszty transformacji? Związkowcy są przekonani, że tak, jeśli rząd będzie zainteresowany jego sporządzeniem. Na razie podczas kolejnej rundy negocjacji przedmiotem sporu będzie ostateczna data odejścia od węgla: górnicy chcą wskazania roku 2060, rząd – 2050. Negocjatorzy ze strony rządowej chcą, by w końcowym dokumencie porozumienia zapisano konkretną datę i „pewne kierunki” zmian.
Dziś, w czwartek 24 września, zespoły negocjacyjne czekają rozmowy w dwóch grupach roboczych – ds. Polskiej Grupy Górniczej i ds. spółki Tauron Wydobycie. Wieczorem zaś wszyscy spotkają się na sesji plenarnej. W tym czasie górnicy, którzy prowadzą podziemny protest w siedmiu kopalniach Śląska, nie wyjeżdżają na powierzchnię. Wyczerpująca forma walki, na jaką zdecydowało się ok. 400 robotników, ma uświadomić rządowi ich determinację w obronie miejsc pracy. Nie odwołano również manifestacji, jakie odbędą się 25 września w Rudzie Śląskiej oraz 2 października w Warszawie.