Po tym jak program Mieszkanie Plus okazał się neoliberalną wydmuszką, nakierowaną na zyski deweloperów, rząd PiS postanowił wykonać ruch, na którym mogą skorzystać osoby o najniższych dochodach. Koncept ma jednak sporo wad.
Co zamierza zrobić rząd? Przede wszystkim – zamazać złe wrażenie, które pozostało w powszechnej świadomości po tym, jak ujawniono, że ceny najmu w lokalach oddawanych do użytku w ramach Mieszkania Plus są zbliżone do cen rynkowych, a więc nadal nie rozwiązują problemu wysokiego udziału kosztów opłacenia czynszu w budżetach domowych. Dlatego też Ministerstwo Infrastruktury i Rozwoju przygotowało program dopłat do czynszów, desygnując na ten cel środki budżetowe.
– Rodzina 2+2, która płaciłaby około 1500 zł za wynajmowane mieszkanie, może otrzymać około 500 zł dopłaty. To kwota, o którą zmniejszy się czynsz najmu nowego mieszkania – mówił Artur Soboń, wiceminister resortu Inwestycji i Rozwoju.
Eksperci zwracają jednak uwagę na wykluczający i nieprecyzyjny charakter programu. – Propozycja dopłat do czynszu, którą niedawno przedstawiło Ministerstwo Inwestycji i Rozwoju, na pewno wymaga jeszcze doprecyzowania. Nie znamy między innymi dokładnych stawek dopłat. Nawet na tak wczesnym etapie planowania nowej formy wsparcia dla najemców, można mieć kilka uwag. Po pierwsze, wątpliwości wzbudza pomysł dotowania najmu tylko w przypadku nowych mieszkań czynszowych i mieszkań na terenach poddawanych rewitalizacji. Takie rozwiązanie oznacza, że nowa forma pomocy dla najemców, nie będzie skoordynowana z istniejącymi rozwiązaniami (np. systemem dodatków mieszkaniowych). Rodzi się również pytanie, czy planowany system dopłat nie będzie zachęcał beneficjentów do ukrywania dochodów – powiedział w rozmowie z Bankier.pl Andrzej Prajsnar, specjalista ds. rynku nieruchomości.