3,5 miliarda złotych z unijnych dotacji może stracić Polska przez zaniedbanie, które jest dziełem ministerstwa środowiska. Resort Jana Szyszki, mimo naglącego terminu, nie przedstawił przed końcem roku projektu ustawy o prawie wodnym, czego wymagała od nas Komisja Europejska.
Rząd Prawa i Sprawiedliwości od początku swojej kadencji wyróżniał się ekspresowym tempem przygotowywania i uchwalanie kolejnych ustaw. Często odbijało to się na ich jakości, co było widać m.in. przy okazji wprowadzania zmian w opodatkowaniu dużych sieci handlowych, które okazały się niezgodne z prawem unijnym, czy, ostatnio, w przypadku reformy edukacji, określanej jako bubel dziesięciolecia. Takiej determinacji zabrakło jednak, gdy trzeba było przygotować nowelę prawa wodnego. Deadline, ustalony przez Komisję Europejską i podparty wyrokiem Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości, upłynął 31 grudnia ubiegłego roku. Przedstawicielka rządu, posłanka Anna Paluch, przyznała miesiąc temu w rozmowie z „Gazetą Wyborczą”, że istnieje realne ryzyko utraty dotacji. Nie wpłynęło to jednak na przyspieszenie prac.
Ministerstwo Środowiska w pierwszym tygodniu stycznia oznajmiło, że projekt jest już gotowy. Zanim trafi pod głosowanie, muszą się jeszcze odbyć konsultacje społeczne, a wiadomo, że podmioty, które na zmianach mogą stracić, zgłoszą swoje uwagi, co przedłuży czas uchwalenia ustawy. Resort poinformował „GW”, że „ze względu na szeroki, nowy zakres uregulowań, w szczególności dotyczący utworzenia nowej struktury organizacyjnej gospodarowania wodami, zasad udostępniania składników Skarbu Państwa związanych z gospodarowaniem wodami oraz zasad ponoszenia opłat za usługi wodne, wymagają szczególnej staranności. Jest to niezbędne dla osiągnięcia klarowności przepisów prawa oraz uniknięcia kolizji z postanowieniami obowiązujących odrębnych ustaw”.
Na czym mają polegać zmiany? Chodzi o wprowadzenie opłat za wodę, które mają się przyczynić do większych oszczędności w gospodarowaniu jej zasobami, które w Polsce są alarmująco małe. Po części wina leży również po stronie poprzedniego rządu, który również zwlekał z przygotowaniem projektu. Przeciwko ustawie protestują firmy, które w swojej działalności używają wody jako kluczowego dobra. Są wśród nich m.in. przedsiębiorstwa żeglugowe. Ich przedstawiciele domagają się obniżenia stawek.
Komisja Europejska w sprawie ewentualnego karnego odebrania Polsce funduszy na razie milczy.