W najbliższy poniedziałek dyplomaci rosyjscy i amerykańscy spotkają się w Genewie, by rozmawiać na temat ewentualnego obniżenia napięcia wokół Ukrainy, w środę w Brukseli dojdzie do dyskusji Rosja-NATO, a w czwartek, w Wiedniu, do rozmów w łonie Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie, której członkiem jest Ukraina. Jednak według NATO, należy liczyć się z fiaskiem tych konsultacji i perspektywą wojny.
„Rosja ciągle wzmacnia swe siły wokół Ukrainy. Towarzyszy temu dyskurs gróźb ze strony Moskwy, jeśli jej wymagania nie zostaną spełnione. Otóż są one nie do zaakceptowania i ryzyko wojny jest rzeczywiste. Musimy przygotować się na wypadek, że rozmowy niczego nie przyniosą” – mówił wczoraj sekretarz generalny Paktu Północnoatlantyckiego Jens Stoltenberg podczas spotkania wideo z ministrami spraw zagranicznych państw NATO.
Rosja domaga się układu z NATO, który wykluczyłby dalsze rozszerzanie Paktu w kierunku jej granic, gdyż uroczyste natowskie obietnice z końca ubiegłego wieku zostały jawnie złamane przez Zachód. Pragnie też, by NATO zredukowało swe siły u wrót Rosji i zaprzestało „prowokacji”, szczególnie na Morzu Czarnym i nad Bałtykiem. Tymczasem Antony Blinken, szef dyplomacji amerykańskiej, już przed zebraniem NATO oświadczył prasie, że „Jesteśmy gotowi siłą odpowiedzieć na nową agresję Rosji.”
Do tej pory NATO wygrażało Rosji jedynie „bezprecedensowymi, masowymi sankcjami”, gdyby ten kraj miał interweniować zbrojnie w Donbasie, czy na Ukrainie. W Brukseli rozważa się udział w ewentualnym przyszłym ukraińskim konflikcie wojsk z Polski i krajów bałtyckich, gdyż Amerykanie odmówili udziału swoich żołnierzy, poza lotnictwem. Blinken mówił, że „Rosja chce nas wciągnąć w debatę na temat NATO, by ominąć gorący temat Ukrainy. Nie damy się na to nabrać”.
Obecna w Paryżu szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen stwierdziła, że „rozwiązanie musi być europejskie”, mając na myśli fakt, że Rosjanie nie chcą już rozmawiać z krajami Unii jako wasalami USA, tylko bezpośrednio z Amerykanami i ich NATO. Blinken obiecał, że w jakiś sposób wciągnie kraje Unii do rozmów z Rosją, lecz nie wyjaśnił, jak to zrobi.