Rzeź drzew pod Toruniem. Mieszkańcy wściekli. „Kupiliśmy działkę pod lasem, a teraz mamy pole”
Piotr Nowak
Nie zważając na smog czy emisje dwutlenku węgla, Lasy Państwowe kontynuują masową wycinkę polskiego drzewostanu. Coraz częściej napotykają jednak na opór społeczny. Tak właśnie było w Odolionie w wojewódzkie kujawsko-pomorskim.
O sprawie informuje toruńskie wydanie „Gazety Wyborczej”. Odolion to wioska w gminie Aleksandrów Kujawski. Niecałe 30 kilometrów od Torunia. Małgorzata i Mirosław Przybyłowscy kupili tam działkę 30 lat temu. Cieszyli się spokojem i piękną leśną okolicą. Niestety, ich świat właśnie został zdewastowany przez topory państwowych leśników. – Nadleśnictwo nie poinformowało mieszkańców, że za 30 lat z okien nie będą oglądać lasu tylko pole z krzewami, a wieloletnie drzewa rosnące przy drodze zostaną usunięte bez zgody mieszkańców – pisze małżeństwo w liście do miejscowego Nadleśnictwa Gniewkowo. To jednak nie wszystko. Leśnicy nie mają litości również dla sędziwych drzew, które niebawem miały szanse stać się pomnikami przyrody. Niestety, nie zdążyły. Pod topór poszedł m.in. 100-letni dąb. Co na to przedstawiciele Lasów Państwowych. – Dobro przyrody i dobro społeczeństwa nie jest łatwe do pogodzenia – odpowiadają cynicznie w rozmowie z „GW”. Drwale i harwesterzy nie przebierają w środkach. Sposób ich pracy stanowi zagrożenie dla zwierząt, ale również dla ludzi zamieszkujących skraj lasu. – Na szczęście nie było nikogo w pobliżu, gdy sprzęt nadleśnictwa zahaczył o druty elektryczne, które spadły wprost na naszą posesję – piszą Przybyłowscy.Lasu w Odolionie już nie ma. Państwo Przybyłowscy mieszkają w polu. Tymczasem pod wpływem zainteresowania mediów obudzili się dygnitarze państwowej spółki. Rzecznik Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Toruniu Mateusz Stopiński ma nadzieję, że „sprawa zostanie wyjaśniona”. Rozgoryczonym mieszkańcom to jednak nie pomaga. Lasu nie przywróci im nikt. Miejscowy nadleśniczy Mariusz Heidinger zwala winę na „górę”. Podobno wycinka została zlecona i zatwierdzona przez Ministerstwo Środowiska. Nadleśniczy zapewnia, że na razie to koniec wyrębu i pozostali mieszkańcy mogą spać spokojnie. – Chcę również rozwiać obawy, że okoliczni mieszkańcy z okien oglądać będą pole z krzewami – dodaje urzędnik. – Ustawa o lasach zobowiązuje Nadleśnictwo Gniewkowo do odnowienia lasu, czyli posadzenia na zrębie nowego pokolenia drzew i krzewów w przeciągu pięciu lat. Cięcia, na które państwo zwrócili uwagę, były częścią prac związanych z przebudową lasu, której zadaniem jest zmienić i ubogacić skład gatunkowy – mówi Mariusz Heidinger. Dlaczego jednak zagłada objęła również stuletnie drzewo. Nadleśniczy uważa, że stan zdrowia dębu był ciężki i przemawiał za jego wycinką. Na miejscu staruszka ma zostać posadzona rzadka czereśnia ptasia.