Echa sprawy Kai Godek, która po raz kolejny obraziła społeczność LGBTQ nazywając ich „zboczeńcami” nie milkną. 12 stycznia Sąd Okręgowy w Warszawie uznał, że Godek nie popełniła przestępstwa znieważając 20 procent społeczeństwa. A kim są osoby LGBT i kto ma prawo się tak określać? Sąd poprosił o opinię biegłych, ponieważ deklaracja osób zainteresowanych to za mało.
12 stycznia b.r. Warszawski Sąd potępił słownictwo Godek, jednak uznał, że nie było skierowane do konkretnych osób a wobec całej bliżej nieokreślonej grupy społecznej, więcej przeczytacie o tym TU. Kto w ramach tej grupy społecznej jest gejem, lesbijką, osobą trans? O tym ma zadecydować biegły- psycholog, seksuolog lub inny specjalista. Sama deklaracje i samookreślenia przez uczestników sprawy jest dla Sądu niewystarczające.
„Sąd uważa, że do stwierdzenia, iż jestem lesbijką, potrzebne są wiadomości specjalne (opinia biegłego). Jednocześnie pomija dowód w postaci mojego w tym przedmiocie oświadczenia. Jak rozumiem, uznaje moje oświadczenie w tym zakresie za gołosłowne”- pisze Emi Barabasz, uczestniczka pozwu przeciwko Kai Godek za znieważanie osób LGBT.
Sąd uważa, że do stwierdzenia, iż jestem lesbijką, potrzebne są wiadomości specjalne (opinia biegłego). Jednocześnie pomija dowód w postaci mojego w tym przedmiocie oświadczenia. Jak rozumiem, uznaje moje oświadczenie w tym zakresie za gołosłowne.
Nie wiem, co na to moja żona :) pic.twitter.com/oEzA0Z5aYv— Emi Barabasz ?️? (@emibarabasz) January 25, 2021
W sądowym uzasadnieniu udostępnionym przez Emi Barabasz na Tweeterze czytamy, że „(…) Powodowie oparli się zaś w tym zakresie na własnych twierdzeniach ( złożyli w tym zakresie pisemne oświadczenia o wykazywaniu przez siebie orientacji homoseksualnej), które jako takie nie stanowią dowodu na podnoszoną okoliczność. W ocenie Sądu, fakt przynależności każdego z powodów do grupy osób o orientacji homoseksualnej (lub biseksualnej) winien zostać przez nich wskazany za pomocą dowodu w postaci opinii biegłego sądowego psychologa lub przynajmniej za pomocą dowodu z zaświadczenia lekarza seksuologa, potwierdzającego orientację seksualną każdego z powodów”.
Posłanka Anna Maria Żukowska z Lewicy komentuje sprawę i pyta, czy osoby hetero też muszą przynosić dowody swojej orientacji seksualnej, np. filmy z sypialni? Otóż nie. Nie muszą. Na tym polega właśnie dyskryminacja.