Pracownicy służb i administracji Polski Ludowej będą mogli walczyć o odzyskanie godnych emerytur. Dzisiaj Sąd Najwyższy zadecydował, że wrzucanie ich wszystkich do jednego worka z napisem „ubecy” jest chucpą.
Sąd Apelacyjny w Białymstoku w listopadzie 2019 roku skierował pytanie do SN, czy należy przyjąć wyłącznie kryterium ogólne, czyli „pełnienie służby na rzecz państwa totalitarnego”, czy też powinno się przyjmować, że każdą sprawę traktuje się indywidualnie.
Izba Pracy Sądu Najwyższego, która zajęła się pytaniem SA w Białymstoku, w siedmioosobowym składzie uznała, że nie można automatycznie obniżać emerytur osobom, które pracowały w służbach PRL.
Prezes Izby Pracy sędzia Józef Iwulski w uzasadnieniu wyroku wskazał: – Kryterium „służby na rzecz totalitarnego państwa” określone w artykule 13b. ust. 1 ustawy Zaopatrzenie emerytalne funkcjonariuszy Policji (…) powinno być ocenianie na podstawie wszystkich okoliczności sprawy, w tym indywidualnych czynów i ich weryfikacji pod kątem naruszenia praw i wolności człowieka.
W praktyce oznacza to tyle, że sam fakt wystąpienia np. w dokumentach IPN (są one podstawą do obniżenia emerytury) nie wystarczy, by poddawać kogokolwiek „dezubekizacji”. Taką uchwałą SN będą się kierowały sądy w całej Polsce, jeżeli będą rozpatrywać odwołania byłych funkcjonariuszy. To strona odpowiedzialna za wypłatę ich świadczeń będzie musiała udowodnić, że w trakcie służby naruszali „prawa i wolności człowieka”.
W obronie emerytów od początku występowała Lewica. – Skandal całej tej sytuacji polega na tym, że dzisiaj zabierze się jednej grupie społecznej prawa nabyte, jutro zabierze się sędziom, pojutrze prokuratorom, a popojutrze wszystkim tym, którzy są, według partii rządzącej, nielojalni, agresywni, walczący o rzeczy, które partia rządząca nie uważa za ważne. To jest zła droga – mówił Włodzimierz Czarzasty. Zdaniem lidera SLD zabieranie praw nabytych – czegoś, co państwo w imieniu państwa dało obywatelkom i obywatelom, służy źle stabilności państw.