Premier Saksonii Stanislaw Tillich zdecydowanie potępił postawę, jaką zaprezentowali mieszkańcy jego landu.
W Budziszynie (Bautzen) w weekendową noc z soboty na niedzielę wybuchł pożar w hotelu, który miał stać się wkrótce ośrodkiem dla uchodźców z Syrii. Wokół płonącego budynku zgromadziła się grupka gapiów (około 30 osób), część z nich była pod wpływem alkoholu. Mimo, iż strażacy kazali im opuścić miejsce zdarzenia, ludzie złośliwie utrudniali im gaszenie, głośno ciesząc się z tragedii. Dwie osoby, które niebezpiecznie zbliżyły się do obiektu, zostały zatrzymane przez policję.
Po ugaszeniu okazało się, że na miejscu znaleziono ślady substancji łatwopalnej, pożar nie był zatem dziełem przypadku. W marcu w budynku miało zamieszkać 300 uchodźców. W niedzielę inna grupka mieszkańców Budziszyna zorganizowała przy spalonym hotelu demonstrację prouchodźczą. „Nie wolno klaskać, gdy płoną domy” – głosiły transparenty.
Kilka dni wcześniej w pobliskim Clausnitz również miały miejsce rasistowskie incydenty, miejscowi przez kilka godzin blokowali autokar, który przywiózł migrantów, nie pozwalając im wyjść swobodnie ze środka. Premier Saksonni nazwał zachowanie swoich obywateli „wstrętnym i odrażającym”.
W Niemczech w 2015 odnotowano ponad 1000 incydentów wymierzonych w uchodźców z Bliskiego Wschodu. Pięciokrotnie w stosunku do 2014 roku zwiększyła się liczba podpaleń ośrodków adaptacyjnych. Minister spraw wewnętrznych Niemiec Thomas de Maiiziere stwierdził, że wybryki z Saksonii są „nie do przyjęcia”. Zapowiedział, że wyciągnie konsekwencje.
[crp]