Site icon Portal informacyjny STRAJK

Samoorganizacja mieszkańców Seattle uwiera Trumpa. Prezydent żąda krwi

Donald Trump podczas swojego wystąpienia / flickr.com/MikeLicht

Od czasu, kiedy centrum Seattle jest w rękach zrewoltowanych mieszkańców, którzy przejęli merostwo i wzięli władzę na tym terytorium we własne ręce, prezydent Trump nie może się z tym pogodzić.

Pewnie dlatego, że miasto udowadnia amerykańskiemu państwu, że można obejść się bez policyjnej przemocy i konfliktu na ulicach. Przypomnijmy, że we wtorek, 9 czerwca demonstranci zajęli budynek merostwa miasta przy pomocy lewicowej radnej Kshamy Sawant, członkini Socjalistycznej Alternatywy. To efekt złamania przez policję polecenia burmistrz, by przestać używać gazu łzawiącego przeciwko demonstrującym. Protestujący ogłosili centrum miasta, znajdujące się pod ich kontrolą, strefa wolną od rasizmu, wyzysku i białego suprematyzmu (Capitol Hill Autonomous Zone, CHAZ). I oczywiście od policji.

Obecnie mieszkańcy miasta razem z protestującymi organizują patrole obywatelskie we wspomnianej strefie, pilnując przestrzegania porządku. W sześciu kwartałach, znajdujących się pod kontrola powstańców, panuje atmosfera święta, rozdawane jest za darmo jedzenie i lekarstwa, organizowane są koncerty i wspólne śpiewanie. Graffiti na murach wewnątrz strefy obwieszcza: „To miejsce jest teraz należy do ludu Seattle”.

Tego nie może ścierpieć Donald Trump, który przy pomocy swojej ulubionej zabawki czyli Twittera obwieścił, że miasto zostało zajęte przez „wewnętrznych terrorystów” i wstrętnych anarchistów”. Skrytykował działania władz miasta i stanu, które tolerują stanu, w którym policja nie ma nic do powiedzenia. Prezydent USA uważa, że „lewicowi radykałowie” wyśmiewają władze na niesłychanym poziomie. Trump zażądał , by przywrócić porządek w mieście natychmiast, inaczej on sam to zrobi. Nazwanie kogoś „terrorystą” w USA oznacza, że wobec niego można użyć wszelkich środków.

Gubernator stanu Waszyngton, Jay Inslee, odpowiedział Trumpowi, że „człowiek nie potrafiący kierować, powinien trzymać się od stany Waszyngton jak najdalej, zaś mer miasta, Jenny Durkam, wezwała prezydenta, by „schował się z powrotem w swoim bunkrze”. Przypomnijmy, że tam właśnie udał się Trump, gdy demonstranci zbliżyli się do Białego Domu.

Ze swej strony policja miasta Seattle poza strefą powstańców, pracuje normalnie, przyjmuje alarmowe telefony na numer 911, jej szefowa Carmen Best deklaruje, że kierowana przez nią formacja jest otwarta na dialog.

Exit mobile version