Święto Ludzi Pracy powinno dawać działaczom szeroko pojętej lewicy potężnego kopa dobrej energii. Wspólny przemarsz z założenia ma być demonstracją siły, ostrzeżeniem dla kapitalistów i załadowaniem akumlatorów do wysiłku na rzecz organizowana społeczeństwa w walce o bardziej równy i sprawiedliwy świat. Tak być powinno. W Polsce to jednak nie działa. W poprzednich dwóch latach uczestniczyłem w warszawskim wydaniu pierwszomajowych obchodów. Było to przygnębiające doświadczenie. Te same twarze, transparenty; ci sami mówcy wygłaszający identyczne tezy. Grupki znajomych, spoglądających na siebie ze znudzeniem i irytacją. Kolejne podziały i konflikty na coraz krótszej kanapie. Po pochodach bywało jeszcze smutniej. Widok komunistów naparzających się z socjalistami podczas rozstrzygania porachunków sięgających I Międzynarodówki nie stanowił szczególnej motywacji do działania.

W tym roku, z troski o swoją higienę psychiczną, postanowiłem spędzić ten dzień w Berlinie. W niemieckiej stolicy, podobnie jak w Warszawie, odbyło się kilka demonstracji. Z tą różnicą, że każda z nich z osobna zgromadziła wiecej uczestników niż wynosi cały zjednoczony polski plakton po solidnej mobilizacji. Rano manifestowali związkowcy i członkowie socjaldemokratycznych partii politycznych. Potem antyfaszyści kilka razy przyblokowali marsze neonazistowskiej NPD. Wieczorem na słynnym Kreuzbergu odbył się pokaz siły radykalnych organizacji. W jednym pochodzie, który rozpoczął się na Moritzplatz, szli przedstawiciele różnych opcji – skłotersi, anarchiści, przedstawiciele ruchów LGBT, socjaliści z czerwonymi sztandarami, komuniści z charakterystyczna dla siebie oldskulową symboliką, Palestyńczycy, Żydzi, Irańczycy, Kurdowie, Syryjczycy, Indonezyjczycy, Grecy, Hiszpanie i Egipcjanie oraz cały kalejdoskop innych nacji i afiliacji. Nikt nikomu nie przeszkadzał, nikt nikogo nie chciał wyrzucać z demonstracji za „niewłaściwą” symbolikę. W tym wydarzeniu nie chodziło bowiem o afirmację własnej bezradności i odreagowanie na poziomie rekonstruktorskiego rewanżyzmu, lecz o pokaz jedności i wywrotowej możliwości. Kiedy kilkudziesięciotysięczny tłum krzyczał „Wolność, równość, solidarność!”, pomyślałem, że istnieje jeszcze zbiorowy podmiot, zdolny do wywarcia wpływu na rzeczywistość w kierunku innym niż nacjonalizm i neoliberalizm.

Obchody 1 maja w Polsce przynoszą obecnie więcej szkody niż korzyści. Wzajemna deprymacja i demotywacja nie powinna być już kontynuowana. Tym, czego potrzebują dzisiaj aktywiści lewicy w Polsce w Święto Ludzi Pracy nie jest wspólna manifestacja, lecz dobre sanatorium. Polecam serdecznie to berlińskie.

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.
  1. Panie „Andy”: jestem robotnikiem-budowlańcem, członkiem związku zawodowego i lewicowcem, zdecydowanie bardziej „na lewo” od socjaldemokracji (wszelkiej maści). Byłem w Berlinie, zarówno na porannej manifestacji związkowej, gdzie nie tylko socjaldemokraci brali udział, jak raczył to zauważyć Piotrek Nowak, ale również ta lewica radykalna, w tak zwanym bloku internacjonalistycznym; byłem również na popołudniowym Rewolucyjnym 1 Maja. I tu i tam byli robotnicy, zarówno rano, jak i popołudniu wyrażali swoje dążenia do poprawy warunków swej pracy i bytu. Mogę różnić się z poglądami autora, ale w jednym z pewnością miał rację: żywe, prawdziwe manifestacje ludzi pracy ładują akumulatory na długi czas. Czego nam w Polsce bardzo życzę.

    1. O! I tu mnie zaciekawiłeś. Co tam towarzysze z bloku internacjonalistycznego mówią o sytuacji pracowników w Polsce? Komentują jakoś frekwencje na polskich obchodach święta pracy na które nawet pies z kulawą nogą nie chce przyjść? Dlaczego nawet przedstawiciele „strony startowej polskiej lewicy” delegują się na obchody 1 majowe do Niemiec zamiast kontemplować efekty swojej pracy w rodzimym kraju?

    2. Andy: w bloku internacjonalistycznym był samochód z nagłośnieniem, którego używano do wygłaszania mów. Jedną z przemawiających osób była polska położna, zaproszona przez organizatorów, więc trudno uznać, że ich nie interesują polskie realia.

  2. A może zamiast emigrować na pochody w inne kraje trzeba zacząć działać, by i u nas naród z chęcią w takich brał udział?

  3. A czy tam na tych pochodach z okazji Święta Pracy , oprócz tych przez pana wymienionych, był może jakiś człowiek pracy?

    1. Co to znaczy człowiek pracy? Hutnik, górnik? Pakistańczyk albo Indonezyjczyk podcierający stare niemieckie tyłki? A może młody człowiek na „elastycznym etacie”. Sugerujesz, że w pochodach biorą udział ludzie bezrobotni i ludzie korzystający z socjalu.

    2. Nic nie sugeruję tylko nabijam się z pana Nowaka. Pan Nowak dzielnie pracuje od rana do nocy nad podziałem tych resztek sympatyków lewicy które zostały w naszym kraju po czym zdegustowany tym jak to nasza lewica jest podzielona udaje się na obchody święta pracy do kraju który uczynił z Polski swoją kolonię a z polskich robotników niskopłatną siłę roboczą.
      Pan Nowak nic nie pisze o robotnikach – pisze o środowiskach LGBT , socjalistach czy komunistach . Dla mnie to wygląda tak – pan Nowak jest lewicą , ja jestem robotnikiem i nie mamy ze sobą nic wspólnego.

    3. Ja i Pan Prezes jesteśmy z twojej agitacyjnej pracy zadowoleni. Działasz wg wytycznych. Pochwalasz artykuły, które albo są zgodne z naszymi postulatami albo nie maja na nie wpływu lub im nie szkodzą. Tezy poruszane w artykułach a niezgodne z naszymi poglądami atakujesz z tzw. pozycji racjonalnej i dzięki temu odwracasz przysłowiowego kota ogonem. Atak na lewaka jest także skuteczny jeśli się go zaatakuje z pozycji lewicowej np. wmawianie im, że nie działają na rzecz robotników. Wtedy robotnicy widzą, że są opuszczeni nawet przez tych co powinni z nimi iść w jednym szeregu i są łatwym celem dla nas kapitalistów.

      Tak trzymaj. Musimy przeprogramować lewaków odwiedzających ten portal i spowodować, żeby Pan Prezes wreszcie przekroczył ta magiczna barierę 5%.

    4. @moszna Koriwna
      :D
      … bo to są ci agenci od maciarewicza, oficery po 17-dniowym szkoleniu, niektórzy nawet zaocznie psychologie robią, buahahaha, łuni wiedzą jak rozbijać lewakow od środka ;D

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Demokracja czy demokratura

Okrzyk „O sancta simplicitas” (o święta naiwności) wydał Jan Hus, czeski dysydent (w dzisi…