Site icon Portal informacyjny STRAJK

SARS-Cov2 w Turcji – Erdoğan zabezpiecza zyski oligarchii kosztem pracowników

Tureccy pracownicy buntują się przeciwko zmuszaniu ich do pracy w trakcie pandemii COVID-19. W odpowiedzi rząd Erdoğana, dla którego utrzymanie produkcji i eksportu jest najwyższym priorytetem, pacyfikuje strajkujących.

Turcja po Iranie staje się drugim epicentrum pandemii w regionie Bliskiego Wschodu. W Iranie stwierdzono już 53 tys. przypadków zakażeń nowym koronawirusem, w tym prawie 3,3 tys. przypadków śmiertelnych. Wysoki wskaźnik śmiertelności w Iranie jest spowodowany sankcjami ekonomicznymi, jakie USA i kraje europejskie nałożyły na to państwo. Brakuje tam m. in. respiratorów, które wielu chorym mogłoby uratować życie.

Tymczasem w Turcji odnotowano 21 tys. zakażeń COVID-19 oraz 425 zgonów. Pandemia w tym kraju bardzo szybko się rozszerza.

W tej sytuacji tureccy pracownicy coraz mocniej się buntują przeciwko polityce rządu zmuszającej ich do pracy fabrykach, pomimo rosnącej liczby zakażeń właśnie podczas produkcji. Zdają sobie sprawę, że dla tureckich elit politycznych i finansowych są jedynie mięsem armatnim. Najważniejsze są zyski oligarchii związanej z Erdoganem.

Spontaniczne strajki obejmują przede wszystkim te branże, których produkcja nie jest niezbędna do zapewnienia ludziom podstawowych potrzeb w czasie pandemii.

Stanęła m. in. produkcja w fabryce metalurgicznej w Gebze, przemysłowym mieście niedaleko Stambułu. Ponad 600 pracowników opuściło swoje miejsca pracy po tym, jak kierownictwo fabryki chciało ich zmusić do pracy, pomimo wykrycia na terenie zakładu przypadków koronawirusa.

W odpowiedzi interweniowały lokalne władze. Miejscowy gubernator zakazał organizowania jakichkolwiek strajków w ciągu najbliższych 15 dni w obawie, że protesty będą się rozszerzać.

Wczoraj prezydent Erdoğan ogłosił, że rząd wprowadzi godzinę policyjną dla obywateli poniżej 20 roku życia. Wcześniej objęte nią zostały osoby powyżej 65 roku życia. Obowiązuje zakaz opuszczania swojej prowincji. Również mieszkańcy większych miast nie mogą z niego wyjechać. Te drastyczne restrykcje nie dotyczą jednak produkcji.

Według Tureckiego Stowarzyszenia Medycznego (TTB) 60 proc. wszystkich przypadków COVID-19 w Turcji przypada na Stambuł. Tymczasem to 16-milionowe miasto dysponuje tylko 7280 łóżkami w szpitalach przystosowanymi do intensywnej terapii. Obłożenie oddziałów intensywnej terapii wynosi już 63 proc.

W Turcji na każde 100 tys. mieszkańców przypada jedynie 187 lekarzy zajmujących się intensywną terapią. Połowa z 25 tys. łózek znajduje się w szpitalach prywatnych. Opiekę nad chorymi potrzebującymi intensywnej terapii sprawuje ogółem 15 tys. pielęgniarek.

Notuje się coraz więcej przypadków zarażania się koronawirusem przez personel medyczny. Do dnia dzisiejszego stwierdzono 601 takich przypadków. Na COVID-19 zmarł m. in. popularny wśród lekarzy i studentów medycyny dr Cemil Taşçıoğlu.

Represje dotykają również osoby, które krytykują rząd za działania antypracownicze w mediach społecznościowych. Kierowca ciężarówki Malik Baran Yilmaz został aresztowany za publikację filmu, w którym dał do zrozumienia, że zwykłych ludzi zabija nie tylko wirus ale również i system, w którym przyszło im żyć. Po protestach w sieci władze zdecydowały się zwolnić Yilmaza.

W odpowiedzi na rosnący bunt klasy pracowniczej Erdoğan uderza w znane nuty nacjonalistyczne. W poniedziałek (30. marca) rozpoczął „Narodową Kampanię Solidarności”, wzywając duże firmy do przekazania darowizn na „zapewnienie dodatkowego wsparcia osobom o niskich dochodach”. Głównym celem tej kampanii jest promowanie kłamstw, że kapitaliści i robotnicy toczą wspólną walkę z pandemią.

Tureckie władze twierdzą, że nie mają pieniędzy na to, by zapewnić pełny dochód wszystkim pracownikom podczas postoju. Jednocześnie lekką ręką wydają 19 mld dolarów rocznie na utrzymanie armii. Wzbraniają się też przed dodatkowym opodatkowaniem 27 tureckich miliarderów, których majątek szacuje się w sumie na 50 mld dolarów czy sektora bankowego, który w 2019 roku osiągnął zysk netto w wysokości 7,5 mld dolarów.

Za kryzys wywołany pandemią znowu zapłacą zwykli ludzie. Nie tylko pieniędzmi, ale również swoim zdrowiem i życiem.

Exit mobile version