Poseł PiS znalazł się pod ostrzałem, kiedy Joanna Scheuring-Wielgus udostępniła w internecie nagranie z 2001, gdy był jeszcze prokuratorem w Krośnie. Wypowiadał się wówczas na temat głośnej sprawy Michała M. – księdza pedofila z Tylawy. Posłanka nie zdradziła, skąd ma nagranie pochodzące sprzed 17 lat. Twierdzi, że dostała je od „córki leśnika”.
Piotrowicz zagroził jej sądem za to, że zasugerowała, iż to on przyczynił się formalnie do umorzenia sprawy. Umorzenie to zostało później zaskarżone w Jaśle – by w 2004 Michał M. został ostatecznie skazany za molestowanie szóstki dzieci. Przez 30 lat.
Na wieczór zapraszam na posłuchanie tego co mówił prokurator Piotrowicz jak bronił księdza pedofila z Tylawy. https://t.co/HTXrVZcBTo pic.twitter.com/XzadS5VrfD
— J. Scheuring-Wielgus (@JoankaSW) 3 października 2018
Piotrowicz bronił się: – Śledztwo to są dokumenty i prokurator Piotrowicz nie miał z tym śledztwem ani jednego kontaktu. Za rozpowszechnianie nieprawdy poniesie pani konsekwencje.
Śledztwo w tamtej sprawie prowadził prokurator Sławomir Merkwa. Jednak Stanisław Piotrowicz jako jego przełożony często komentował kontrowersyjną sprawę publicznie, występował na konferencjach prasowych. Na nagraniu udostępnionym przez Joannę Scheuring-Wielgus argumentuje za umorzeniem.
– Prokuratura uznała, że legalne jest zaspokajanie seksualnych potrzeb przy pomocy dzieci: dotykanie, wkładanie im rąk do majtek, całowanie z języczkiem… A może panowie z prokuratury wiedzą, że chodzi o dzieci z wioski, za którymi mało kto może się wstawić, a osoba oskarżana przeze mnie ma wielu wpływowych przyjaciół – powiedziała „Wyborczej”, która nagłośniła wtedy sprawę Lucyna Krawiecka. To ona złożyła doniesienie na proboszcza. Zaniepokoiły ją relacje dzieci ze „wspólnych nocy”.
Piotrowicz zaś 17 lat temu tłumaczył, powołując się na zeznania złożone w sprawie, że ból brzucha u dzieci ustępował wraz z dotykiem księdza. Nie dziwiło go również, że śpią na plebanii.
– Dla dzieci nocowanie w obcym domu jest atrakcją. Kąpiel wynikała zaś z tego, że dzieci były brudne. Całowanie w usta według niego było na zasadzie „daj ciumka” czy „gilgotanie brodą”. Dzieci spontanicznie przybiegały do niego, obejmowały go. On również je obejmował, głaskał. zdarzało się, że całował. Dzieci były szczęśliwe, zadowolone. Nie było w tym żadnego podtekstu seksualnego.
Posłanka z koła Liberalno-Społeczni dopiekła również Piotrowiczowi z mównicy sejmowej chwilę przed głosowaniem kandydatury na stanowisko Rzecznika Praw Dziecka, przypominając o sprawie sprzed lat.
Poseł PiS nie ma sobie nic do zarzucenia. Już w 2015 wydał oświadczenie o treści:
„Nigdy jako prokurator nie prowadziłem postępowania przygotowawczego w sprawie księdza pomówionego o molestowanie seksualne dzieci, a w szczególności nie wykonywałem w takim postępowaniu żadnych czynności procesowych, w tym również nie wydawałem postanowienia o umorzeniu postępowania (dowód: akta postępowania przygotowawczego). Przypisywane mi w tym kontekście wypowiedzi są również nieprawdziwe, a dobór rzekomo wypowiadanych słów i ich kompilacja ma na celu ośmieszenie i zdyskredytowanie”.