Pięć dni przed wejściem w życie ksenofobicznego dekretu prezydenta USA, władze kolejnych stanów zaskarżają skandaliczne przepisy do sądów federalnych. Niestety, nie wszystkie decyzje są pomyślne. Opór wobec działań Donalda Trumpa nabiera jednak impetu.
Złe wieści napłynęły ze stanu Waszyngton. Sędzia federalny James Robart nie przychylił się do wniosku o zablokowanie dekretu imigracyjnego. Mimo, że lokalne władze złożyły obszerne wyjaśnienie, w którym wykazywały, że wprowadzenie segregacji społecznej będzie miało tragiczne skutki zarówno dla stanu, jak i dla całej Ameryki, Robart zadecydował, że przepisy wejdą w życie 15 marca. Sędzia przyznał co prawda, że dekret ma liczne wady prawne i formalne oraz potencjalnie może zaszkodzić pewnym grupom narodowościowym, jednak nie zadecydował o jego odrzuceniu.
James Robert znalazł się na ustach całego kraju, kiedy jako jeden z pierwszych sędziów skasował wcześniejszą wersję dekretu, stanowiącą, że zakaz wjazdu na terytorium USA obejmuje obywateli Iraku, Syrii, Iranu, Sudanu, Libii, Somalii i Jemenu. Przepisy zakładały również zamrożenie procedury przyjmowania uchodźców przez 90 dni. W nowej wersji z listy zbanowanych usunięty został Irak, oraz obywatele wymienionych państw posiadający zielone karty. Zawieszenie przyjmowania uchodźców zostało jednak wydłużone do 120 dni, a w przypadku uciekinierów z Syrii – bezterminowo.
Zaskarżenie dekretu Trumpa zapowiadają władze kolejnych stanów. Na razie zrobiły to Hawaje, Nowy Jork i Minnesota. Ich gubernatorzy zgodnie określają skutki wprowadzenia przepisów jako „”nieodwracalnie szkodliwe”