Komisja wywiadu amerykańskiego Senatu postanowiła zająć się podejrzeniem udziału państwa żydowskiego w nielegalnym wpływie na wybory prezydenckie w Stanach Zjednoczonych. Podobno człowiekiem, który dużo o tym wie, jest Walter Soriano, szef londyńskiej, prywatnej spółki bezpieczeństwa USG Security – zaproszony na rozmowę w Waszyngtonie. Raczej nie będzie z tego nic głośnego.
Do tej pory senatorzy nie interesowali się rolą Izraela w śledztwie na temat wyborczych ingerencji zagranicznych. Właściwie miałoby chodzić o prywatne izraelskie spółki informatyczno-wywiadowcze. W zeszłym miesiącu odkryto, kto prowadził skoordynowane dostarczanie dezinformacji podczas wyborów w kilku krajach afrykańskich: izraelska spółka Archimedes Group spod Tel-Awiwu. Niektóre prywatne izraelskie spółki bezpieczeństwa służą izraelskiemu rządowi. Senat USA chce przyjrzeć się „kwestiom technicznym”.
Na początku roku, znany lewicowy intelektualista amerykański Noam Chomsky powiedział, że „izraelska ingerencja w amerykańskie wybory przekracza wszystko, co kiedykolwiek mogli zrobić Rosjanie”, lecz przewiduje się, że śledztwo nie pójdzie w tym kierunku. Izrael tymczasem pragnie pozbyć się negatywnego wizerunku na świecie poprzez masową rekrutację użytkowników internetu, którzy będą publicznie popierać rząd. W Europie i na innych kontynentach sympatia dla Palestyńczyków niebezpiecznie wzrosła, od kiedy Izrael odnosi – dzięki Trumpowi – sukcesy w sprawie Jerozolimy.
Jedyne zdjęcie Waltera Soriano kryje jego twarz za rondem kapelusza, ale człowiek, który współpracuje z różnymi służbami bezpieczeństwa, jest w tym światku podobno kimś znanym. Jego USG Security ma renomę specjalisty od wywiadu gospodarczego, nie politycznego. W spółce pracują byli oficerowie FBI i Mosadu. Wzywają ją zwykle miliarderzy, kiedy muszą się czegoś koniecznie dowiedzieć o konkurencji. Jej rola w polityce ma być wyświetlona po przesłuchaniu Soriano przez Senat.