Publikacje dwóch zaprzyjaźnionych ze mną Piotrów – Gadzinowskiego i Ikonowicza – skłaniają do rozważań na temat kondycji i szans polskiej lewicy. Nie chcę wchodzić tu w ich polemiczny wir – Czytelnik sam jest w stanie ocenić ich racje i argumenty. Chciałbym natomiast zwrócić uwagę na to, jakie szanse ma autentyczna lewica w Polsce w drugiej dekadzie XXI wieku.


Abstrahuję w tym momencie od lewicowego w nazwie i niektórych punktach programowych SLD. Dywagacje na temat tego, co powinien czynić SLD, stają się jałowe i bezproduktywne. Partia ta, pomimo wielu słusznych postulatów jej działaczy, wydaje się niereformowalna i bez dalszych wyrazistych perspektyw  – co zresztą charakteryzuje przeważającą część europejskiej socjaldemokracji.

Nowe ruchy lewicowe w postaci greckiej SYRIZY czy hiszpańskiego Podemos świadczą o pojawieniu się nowej lewicowej jakości na miejsce dominującej do tej pory w Europie socjaldemokracji. Czy jest na to szansa w Polsce?

Piotr Ikonowicz twierdzi, że „większość polskiego społeczeństwa ma poglądy lewicowe i nie chce nawet słyszeć o SLD”. Trochę tak, ale niezupełnie. Wciąż sporo – choć oczywiście coraz mniej, co widać po wyniku Magdaleny Ogórek – ludzi uznaje SLD za jedyną godną poparcia partię lewicową, za jedyną alternatywę wobec PO i PiS. Natomiast większość społeczeństwa, nawet jeśli jest obiektywnie lewicowa, nie zdaje sobie z tego sprawy, podobnie jak pracownicy najemni pozbawieni swojej świadomości klasowej. Rozczarowani, zgnębieni i wnerwieni polską rzeczywistością albo nie idą na wybory, albo głosują na PiS szermujący prospołecznymi hasłami dopóki nie dorwie się do władzy albo na Korwin-Mikkego, Kukiza czy narodowców, widząc w nich szansę na jakąś zmianę.

Autentyczna prospołeczna i antysystemowa czy wręcz antykapitalistyczna lewica nie trafia do przekonania potencjalnych zwolenników i ewentualnych wyborców przede wszystkim z powodów obiektywnych, jak brak środków czy faktyczną blokadę medialną. Niektórzy uważają, że słabością lewicy, nazywanej przez Piotra Gadzinowskiego młodą, jest jej rozdrobnienie. Mam w tej sprawie odrębny pogląd. Pluralizm jest lepszy od monopolu a różnorodność od monotonii. Z kolei zamiast konkurencyjnej rywalizacji charakterystycznej dla wymyślonej w USA rynkowej demokracji, lepsza jest współpraca. Partie lewicowe mogą się nawzajem uzupełniać, akcentując różne priorytety programowe trafiające do różnych grup społecznych.

Na przykład Ruch Sprawiedliwości Społecznej koncentruje się na problemach codziennych ludzi poszkodowanych przez realia kapitalizmu. Z kolei partia Zmiana proponuje wyrazisty, antykapitalistyczny i antyimperialistyczny program, krytyczny wobec tzw. strategicznych sojuszy, z szerokim otwarciem na świat. Między obydwoma tymi ugrupowaniami jest wiele punktów wspólnych bądź stycznych co może – a moim zdaniem wręcz powinno – doprowadzić do daleko idącej współpracy i utworzenia wspólnej listy w wyborach parlamentarnych. Powinno się na niej znaleźć miejsce również dla przedstawicieli innych partii i organizacji lewicowych, w tym dla tkwiących wciąż w SLD lewicowców, jak również dla osób bezpartyjnych o wyrazistych przekonaniach lewicowych. Już najwyższa pora, aby polska lewica wreszcie przełamała syndrom zmarnowanych szans. Pisałem o tym w „Dzienniku Trybuna” (tekst pt. „Samba Socjalista” dostępny jest również na portalu lewica.pl).

Dla spełnienia tego celu potrzebne jest wypracowanie wspólnego porozumienia programowego uwzględniającego to, co łączy obie formacje. W tym przypadku należałoby zacząć od poważnej analizy problemów, co do których lewica powinna mieć jasne stanowisko. Listę takich problemów przedstawił w „DT” już w 2013 r. Jarosław Augustyniak. Jednak do tej pory nie zauważyłem poważnej całościowej i poważnej debaty nad tymi problemami, ani nawet prób programowego podejścia do tych spraw.

Opracowanie porozumienia programowego wspólnego dla autentycznej, społecznej lewicy wraz z wyrazistymi propozycjami rozwiązania – tymczasowego i długofalowego – problemów nurtujących społeczeństwo, należałoby uznać za pierwszy niezbędny krok na drodze do wzmocnienia sił prospołecznych, wyrażających nie tylko werbalny, lecz przede wszystkim konkretny protest przeciwko degrengoladzie politycznej i socjalnej obecnej RP. Z takim programem, adresowanym do różnych grup społecznych, powinniśmy docierać do obywateli i przekonywać ich, że istnieje realna alternatywa wobec bierności, bezradności i beznadziejności.

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.
  1. „Zmiana” to kolejny twór, który zaprzecza ideom lewicy, np. postaciami, które tam działają, przyczyniając się do dewaluacji lewicowych postulatów. Co za propaganda… Takich felietonów nie powinno być na tym portalu.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Bałkańsko-weimarska telenowela geopolityczna

Serial w reżyserii Berlina i Paryża, producent: Waszyngton, sponsor, żyrant i ubezpieczyci…