Kilka lat temu podarowałem koledze książkę, w mojej ocenie ciekawą i wartościową. Teraz kupiłem jej drugie wydanie. Przekartkowałem. Wynotowałem z niej kilka fragmentów, które przytaczam.
„Polska posiada i praworządność, i demokrację, i prawa człowieka – ale na eksport”.
„Partia ta [SLD, które można dziś zamienić na Nową Lewicę – przyp. MW] usilnie szuka dla siebie jakiegoś miejsca, jakiegoś tematu, ale coś ją ciągnie do miejsc marginalnych i tematów nic nie znaczących. Jak ognia boi się wszystkiego, co mogłoby zmobilizować jej członków i wyborców”.
„Wzmaga się wpływ Kościoła na życie umysłowe, zamulając je podniosłym pustosłowiem i tłumiąc resztki tradycji oświeceniowej. Kościół w Polsce wraca do swojej – porzuconej na Zachodzie – roli policji myśli”.
„Szykanowanie sędziów za to, że kiedyś sądzili zgodnie z prawem, ma dalekosiężne skutki. (…) Nie ma potrzeby rozwodzić się, co społeczeństwo traci, gdy wyroki wydaje się zgodnie z wolą tych, co wygrali rywalizacje, czy walkę o panowanie”.
„Polska na arenie międzynarodowej zachowuje się jak zdemoralizowany szlachciura, wynajęty przez magnata, żeby wrzasnął veto! uciekł na Pragę. Jest to niezniszczalny topos polskiej polityki”.
„Moja hipoteza jest taka oto: polski nacjonalizm na obecnie bardzo ograniczone możliwości przejawiania się. Żydów nie ma, a z Niemcami trzeba się mimo wszystko bardzo liczyć, a przecież patriotyzm wymaga, żeby wrogość do obcych zachować w dobrej kondycji. Antyrusizm to jogging polskiego nacjonalizmu: biegnie, ale nie do celu, lecz żeby się utrzymać w dobrej formie i dłużej żyć”.
„Niejeden raz w historii ‘Naród’, ta nikła mniejszość, machał losem ogółu Polaków”.
„Polską rządzą ludzie, którzy nie interesują się poważnie tym, jak świat się zmienia, którzy nie potrafią odróżnić rzeczy ważnych od spraw drugorzędnych, realnych faktów od medialnej propagandy, wytartych symboli od empirycznych stanów rzeczy”.
„Polska, jako pionek na tej szachownicy, będzie żyła w atmosferze oczekiwania na wojnę i tym, duchem będzie przeniknięte życie publiczne. Klasa politykierska i dziennikarska, wychowana na Muzeum Powstania Warszawskiego, będzie się w tym czuła jak ryba w wodzie”.
Wystarczy. To cytaty z felietonów profesora Bronisława Łagowskiego, zebranych w książce Symbole pożarły rzeczywistość. Felietony z tej książki pisał i publikował na łamach „Przeglądu” w latach 2007-2010. 12-15 lat temu.
Dwie są konstatacje z mojego przekartkowania tej książki i przytoczenia powyższych fragmentów. Pierwsza to ta, że niewiele jest wart kraj i jego „elity”, który nie wsłuchuje się uważnie w przemyślenia uczonego o tak głębokim umyśle, umiejętności obserwacji życia politycznego swojego kraju i wyciągania racjonalnych, bezlitośnie prawdziwych wniosków. A w III RP tak się właśnie stało. Profesor Łagowski został przez mainstream, medialny i naukowy, świadomie zepchnięty na margines życia publicznego. Elity i opiniotwórcze ośrodki z pełnym rozmysłem pozostały głuche na jego głos.
Druga: najlepszym dowodem na prawdziwość pierwszej konstatacji jest to, że wszystkie cytaty Łagowskiego, nie straciły nic ze swej aktualności. Zupełnie nic. To znaczy, że Polska od lat pozostaje żałosnym kraikiem, tkwiącym w wymyślonym przez siebie świecie, ze szmatławymi elitami od lewa do prawa, chorym systemem wartości, lub jego brakiem i ogłupionym, niezdolnym już do racjonalnego sprzeciwu społeczeństwem. Po co komu taka Polska?
AI – lęk czy nadzieja?
W jednym z programów „Rozmowy Strajku” na kanale strajk.eu na YouTube, w minionym tygodniu…