Naukowiec z UW podkreśla, że pustynnienie Polski i Europy jest realnym procesem i zagraża rolnictwu. Samego wzrostu temperatur już nie zatrzymamy, ale konieczne jest podjęcie szybkich systemowych działań mających na celu zatrzymanie wody w krajobrazie.
Rolnicy biją na alarm z powodu suszy w kraju, o której już wiadomo, że będzie miała niekorzystny wpływ na podaż niektórych płodów rolnych i ich cenę. Jest to pokłosie z roku na rok coraz bardziej odczuwalnych zmian klimatycznych. Susze są jednak skutkiem działalności człowieka nie tylko w sensie powodowania przez nas globalnego ocieplenia, lecz wiążą się także z krótkowzroczną gospodarką leśną i wodną. W niedzielę dla TVN24 wypowiadał się na ten temat prof. Wiktor Kotowski z Wydziału Biologii Uniwersytetu Warszawskiego.
Ekspert nie ma wątpliwości: Europa, w tym Polska, pustynnieje i jeżeli nie podejmiemy szybkich i wielkoskalowych środków zapobiegawczych, będzie pustynnieć dalej.
– Susze rolnicze będą zdarzały się coraz częściej, być może co roku – ostrzegał naukowiec.
Zjawisko to ma przede wszystkim źródło w postępującym wzroście temperatur w lecie, bo to one najbardziej wpływają na parowanie wody z akwenów i gleby.
– Na każdy stopień wzrostu temperatury opady powinny wzrosnąć o 15 procent, żeby skompensować wilgotność, skompensować wzrost parowania – mówił prof. Kotowski, zauważając jednocześnie, że wymagany wzrost opadów nie następuje.
Kolejnym powodem jest to, co robimy z rzekami i lasami. W ciągu dziesięcioleci lasy naturalne zostały w Polsce w dużej mierze zastąpione tymi “zasadzonymi” przez człowieka i dzisiaj ma to swoje konsekwencje.
– Lasy gospodarcze nie trzymają tak wody w krajobrazie, jak lasy naturalne – podkreślał Kotowski.
Występowaniu susz zdecydowanie sprzyja prowadzone od dekad osuszanie terenów bagiennych i regulacja małych i średnich rzek, powodująca, że woda spływa prosto do morza, zamiast nawadniać tereny uprawne.
Co robić? Profesor nie ma wątpliwości, że działania na poziomie indywidualnym nie wystarczą. Konieczne są rozwiązania systemowe na odpowiednio dużą skalę, wymagające zaangażowania władz na szczeblu ogólnokrajowym i ustawodawczym.
– Potrzebujemy zmiany prawa na poziomie specustawy. Tak jak potrafimy wykupywać tereny pod autostrady, tak też potrzebujemy wykupić albo zmienić system dopłat na terenie byłych mokradeł czy nad rzekami, przeznaczyć te tereny do retencji wody, zmniejszyć tempo spływu wody z krajobrazu do rzek (…) To są sprawy dosyć proste, aczkolwiek wielkoskalowe (…) Stać nas na to tylko to wymaga zmian systemowych i wykorzystania instrumentów unijnych. Nowa polityka rolna po 2020 r. będzie zawierała takie rozwiązania i teraz musimy się na to przygotować.
Odnośnie do zachowań indywidualnych, prof. Kotowski zgodził się również, że hodowla przemysłowa zwierząt ma zdecydowanie negatywny wpływ na marnotrawienie wody i zmniejszenie spożycia mięsa może mieć istotny wpływ na przeciwdziałanie katastrofalnym skutkom zmian klimatu, w tym suszom.
– Kiedy widzimy realne zagrożenie tu i teraz, to zwykle próbujemy nagle działać, więc może to jest pobudka. Zauważyłem, że susza jest najbardziej przemawiającą do ludzi – przynajmniej w naszej strefie klimatycznej – perspektywą zmian klimatycznych (…) Może to nas obudzi i zaczniemy działać – apeluje profesor z UW.