W Warszawie liberałowie i nominalna lewica pójdą do wyborów razem – według „Gazety Wyborczej” to już właściwie przesądzone. SLD wesprze kandydaturę Rafała Trzaskowskiego (PO) na prezydenta stolicy, a obok Pawła Rabieja z Nowoczesnej wiceprezydentem miałby zostać Sebastian Wierzbicki.
Anonimowy rozmówca zasiadający we władzach Sojuszu Lewicy Demokratycznej powiedział „GW”, że „jest już prawie dogadane, że w stolicy wspólną listę wystawią trzy partie, a na kolejnego wiceprezydenta wejdzie od nas Sebastian Wierzbicki”. Inny działacz, również nieujawniający personaliów, sugerował, że między PO, Nowoczesną i SLD jest dość podobieństw, by zawrzeć porozumienie krajowe i powinno to nastąpić jak najszybciej. – Mówimy o wyborach samorządowych, wszyscy jesteśmy demokratami, więc ustalmy, co się dla nas liczy. To na pewno fundusze europejskie, trzymanie polityków z Sejmu na dystans od samorządu, szeroka obywatelska partycypacja – mówił.
Dla działaczy SLD liczy się również, by opozycja, startując w wyborach jako porozumienie, miała jednak w nazwie komitetu wyborczego nazwy tworzących go podmiotów. No i to, by PO naprawdę podzieliła się miejscami na listach, a nie wykorzystywała ponad miarę pozycję największej opozycyjnej formacji. Rozmówca „GW” dodał, że gdy przewodniczącym Nowoczesnej był Ryszard Petru, szły do przodu rozmowy o koalicji ogólnokrajowej.
Wśród przedstawicieli partii, w której część sympatyków lewicy – choć, zdaje się, topniejąca – nadal pokładała pewne nadzieje, nie widać natomiast specjalnej refleksji nad tym, jak będzie w oczach obywateli i obywatelek wyglądało zacieśnianie współpracy z formacjami, których program kompletnie nie pasuje do lewicowych wartości. Nowoczesna jednoznacznie odwołuje się do klasy średniej, a Platformę Obywatelską w Warszawie doszczętnie skompromitowała afera reprywatyzacyjna. Najwyraźniej przeważył jednak źle rozumiany „pragmatyzm”, wiara w to, że tworzenie koalicji zawsze przekłada się na kumulowanie poparcia dla jej członków, no i to, że radni PO i SLD współpracują w praktyce już dziś. Jeszcze bowiem w listopadzie Sebastian Wierzbicki mówił, że SLD do końca grudnia przedstawi swojego kandydata na prezydenta Warszawy, będzie prowadzić rozmowy z innymi partiami opozycyjnymi, ale najpierw będzie omawiać kwestie programowe, a potem personalne.
Wśród lewicowych aktywistów działających w Warszawie entuzjazmu dla szykowanej koalicji – co nie dziwi – nie widać. – Koalicja wszystkich zwolenników niszczenia zasobu mieszkań komunalnych, promowania reprywatyzacji i prywatyzacji, tworzenia miejskiej oligarchii itp. wreszcie razem – napisał na Facebooku Piotr Ciszewski, działacz na rzecz praw lokatorów i obrony lewicowej pamięci historycznej. Ciszewski przypomniał również, że warszawscy radni SLD nie zaangażowali się poważnie nawet w tak z pozoru oczywistą sprawę, jak obrona nazw ulicy zmienionych w ramach „dekomunizacji”. – Niby proste, niby wydali oświadczenie, ale na Radzie Warszawy nikt od nich nawet nie zabrał głosu w tej sprawie (…) Na pikietach przeciwko fałszowaniu historii też się nigdy nie pojawili – napisał aktywista.