Koalicja SLD z PO i Nowoczesną w wyborach samorządowych w Warszawie to tylko jeden z wielu wariantów – mówi Strajkowi.eu rzeczniczka prasowa Sojuszu Anna-Maria Żukowska. Podstawą pozostaje podjęta rok temu decyzja, by iść w koalicji SLD Lewica Razem, tak, jak w poprzednich wyborach na tym poziomie.
Wczoraj „Gazeta Wyborcza” opublikowała dwa materiały sugerujące, że koalicja SLD z Platformą Obywatelską i Nowoczesną na wybory samorządowe w Warszawie jest już niemalże przesądzona i jeśli coś stoi jej na przeszkodzie, to raczej obiekcje działaczy PO, którzy nie chcą dzielić się miejscami na listach. Anonimowi działacze Sojuszu twierdzą także, że jeśli porozumienie zostanie sfinalizowane, to SLD nie wystawi własnego kandydata na prezydenta stolicy, tylko poprze Rafała Trzaskowskiego z PO. Po jego zwycięstwie wiceprezydentami stolicy mieliby być Paweł Rabiej z Nowoczesnej i Sebastian Wierzbicki z SLD.
Samorządowe koalicje PO-SLD to nie nowość, takie istnieją już np. w Łodzi, Bydgoszczy, a na warszawskim gruncie w dwóch dzielnicach. Rzeczniczka SLD Anna-Maria Żukowska w rozmowie ze Strajkiem.eu podkreśliła jednak, że podstawowy wariant rozważany w kontekście wyborów samorządowych jest inny. Nie tylko w Warszawie – decyzje co do ewentualnych koalicji wyborczych podejmą odpowiednie struktury lokalne, do krajowej konwencji samorządowej SLD 12 maja 2018 r. W maju też będzie ostatecznie wiadomo, kto kandyduje z ramienia SLD na prezydentów miast (Warszawy też) i kto dostanie „jedynkę” na listach do sejmików.
– Ostatnia Rada Krajowa SLD, która odbyła się 16 grudnia 2017 r., zdecydowała też, że jeżeli chodzi o potencjalne koalicje, to najpierw muszą zostać zaakceptowane nasze warunki progowe co do programu (m. in. zwiększanie zasobu mieszkań komunalnych w miastach, tworzenie gabinetów dentystycznych w szkołach czy karty seniora), a potem dopiero mogą się z potencjalnymi koalicjantami odbyć rozmowy dotyczące personaliów. Nie oznacza to zatem w żadnym wypadku zdrady lewicowych ideałów – podkreśliła rzeczniczka.
W wyborach samorządowych w 2014 r. SLD Lewicę Razem tworzyły, obok największej partii, także Unia Pracy i Krajowa Partia Emerytów i Rencistów, w poszczególnych województwach dołączały do nich inne niewielkie ugrupowania lewicowe i centrowe. Manifest #Lewica Razem poparło nadto m.in. Ogólnopolskie Porozumienie Związków Zawodowych. Z kim SLD rozmawia teraz? – Jesteśmy już po rozmowach m.in. z PPS, UP, Porozumieniem Socjalistów, Ruchem Ludzi Pracy – mówi Anna-Maria Żukowska.
Lokalne porozumienia z PO i Nowoczesną nie są jednak całkowicie wykluczone. Na poziomie lokalnym SLD dopuszcza je tak samo, jak rozważa dogadywanie się z PSL-em, Zielonymi czy partią Razem. W ostatnim wypadku jednak wspólna lista dwóch ugrupowań odwołujących się do lewicowych wartości jest wariantem raczej zupełnie abstrakcyjnym.
Razem niejednokrotnie dawało do zrozumienia, że współpracy z SLD zasadniczo sobie nie wyobraża. Jakie ma plany na wybory samorządowe? – Nie mamy obsesji wbijania wszędzie fioletowego sztandaru. Liczy się dla nas to, żeby program nowej lewicy – w wielu miejscach zbieżny z postulatami ruchów miejskich – miał swoją reprezentację – to listopadowa zapowiedź Adriana Zandberga. „Nowej lewicy”, a zatem zdecydowanie bez SLD.