Site icon Portal informacyjny STRAJK

Słowa, słowa, słowa, słowa

Pamiętacie szumne zapowiedzi Beaty Szydło o tym, jak jej rząd zamierza pomagać uchodźcom? Te wszystkie gadki pt. „większy sens ma pomoc na miejscu, tam, gdzie mieszkają” itp. Pani premier ogłosiła: „Kwestia udzielania pomocy humanitarnej w krajach ogarniętych skutkami wojny domowej w Syrii jest priorytetem rządu. Dlatego kwota polskiej pomocy humanitarnej udzielonej krajom Bliskiego Wschodu wzrośnie. Umocni to pozytywny wizerunek Polski na arenie międzynarodowej jako wiarygodnego donatora”.

To teoria. A jaka jest praktyka? W budżecie na pomoc uchodźcom wydzielono 34 mln zł. Może Wam się wydawać, że to dużo. To – owszem, kasa, jakiej nikt z nas nie widział na oczy i zapewne do śmierci nie zobaczy. Ale mam złą wiadomość. 40 mln zł kosztuje wybudowanie kilometra autostrady. A wiecie, ile przeznaczono na „utrzymanie stosunków państwa z Kościołem i związkami wyznaniowymi” tylko przez 2 najbliższe lata (2016-2018)? Ponad 500 mln. A na Fundusz Kościelny? 118 mln. 170 poszło na organizację ŚDM, prawie 50 do tej pory Państwo dało na Świątynię Opatrzności Bożej – gdy zsumuje się wszystkie dotacje.

Przyjmować do siebie uchodźców – źle. Płacić Unii za nieprzyjęcie uchodźców – źle. Pomagać na miejscu (pomagać, nie udawać) – źle. Polski rząd przyjmuje jedną jedyną skuteczną strategię wobec uchodźców – na przeczekanie. Wyraźnie widać, jakie naprawdę stawia sobie priorytety i komu boi się dać mniej niż do tej pory się przyjęło za standard. Warszawska świątynia w kształcie gigantycznej wyciskarki do cytryn ze swoimi marmurami jest warta więcej niż ludzkie życie – ale za to można w niej zanosić modły o pokój na świecie – i o to, żeby islam nie zalał Europy. Która się jednak do tej pomocy poczuwa, choć kraje zamożne mają więcej możliwości, by odsunąć od siebie problem. A jednak Niemcy wydadzą na uchodźców 90 mld euro w ciągu czterech lat, Szwecja od początku 2016 wydała 6.

Piękne słowa o pomocy uchodźcom pozostają puste – a zestawienie z kościelnymi statystykami jest bardziej niż bezlitosne. Nasz kościół też krzyczy o pomaganiu. Ale jak przychodzi co do czego, bez wyrzutów sumienia zasysa państwowe miliony na kolejne zbytki. I rozkłada ręce: „nic nie da się dla nich zrobić, nie jesteśmy tak bogaci jak Niemcy”. Najbardziej w tym wszystkim poraża solidarna, państwowo-kościelna hipokryzja. A jak już wysyłamy jakąś kasę za granicę, to naszą marną, rachityczną pomoc cenimy bardzo wysoko, stawiamy wymagania, dokonujemy selekcji potrzebujących. To jest to wielkie serce rządu Szydło, które miało przykryć nieroztropną deklarację Kopacz o przyjęciu do Polski 7 tys. osób.

 

 

 

Exit mobile version