Fala strajków o podłożu płacowym przetacza się przez Słowenię. W poniedziałek pod siedzibą rządu protestowali funkcjonariusze policji, dzisiaj pracę mają zamiar przerwać pielęgniarki. Niezadowolenie w sektorze publicznym jest spore i w Lublanie zanosi się na gorący luty.
Ogólnie niezadowolenie pracowników budżetówki wynika z różnic płac pomiędzy ich sektorem a wynagrodzeniami w prywatnych przedsiębiorstwach, które w ciągu ostatnich lat poszybowały średnio o kilkanaście procent. Policjanci, którzy wczoraj protestowali pod siedzibą rządu w Lublanie domagają się wzrostu płac o 15 proc. Zaznaczają, że ich poniedziałkowa demonstracja nie była z pewnością ostatnią i zapowiadają, że już wkrótce pojawią się znów w stolicy. Na swoim wiecu dmuchali w gwizdki i zaprezentowali wizerunek premiera Miro Ceraca, na którym szef rządu zakrywa uszy, nie chcąc jakby słyszeć postulatów protestujących.
Radivoj Uroszevicz, przewodniczący związku zawodowego policjantów powiedział agencji Reutera, że funkcjonariusze są niedoceniani. „Średnia miesięczna płaca brutto policjanta wynosi około 1,4 tys. euro, a my domagamy się, by podnieść ją o około 200-220 euro” – wyjaśnił.
Jak podała rzeczniczka policji Vesna Drole, możliwe, że część mundurowych weźmie udział również w dzisiejszym proteście, organizowanym przez pielęgniarki, które zamierzają przerwać pracę na dwie godziny. Przyczyną tego napięcia również są kwestie płacowe. Pielęgniarki zarabiają dużo mniej od lekarzy, a ich tygodniowy czas pracy jest stanowczo za długi.
Również w lutym swoje demonstracje zapowiedzieli też nauczyciele. Pracownicy chcą wywrzeć presję na władze przed wyborami parlamentarnymi, które prawdopodobnie odbędą się w czerwcu. Zaczęło się w styczniu, kiedy około 30 tys. urzędników strajkowało przez jeden dzień, domagając się wyższych wynagrodzeń, argumentując, że wzrost gospodarczy wynosi 3,9 proc., a inwestycje i eksport wyraźnie idą w górę.
Podwyżkom sprzeciwiają się organizacje kapitalistów oraz izba handlowa, które straszą, że wzrost płac będzie okupiony podwyższeniem podatków, a także spadkiem inwestycji.